Z przykrością informujemy was Drodzy Czytelnicy, iż blog Soul Dropper zostaje zamknięty.
Zamkniętym zostanie,aż do odwołania, powodów jest dużo , nie będziemy się w nie zagłębiać, najważniejszym jest brak czasu. Myślimy ,że po jakimś czasie wrócimy do pisania, nie możemy jednak sprecyzować kiedy.
poniedziałek, 30 grudnia 2013
niedziela, 22 grudnia 2013
Rozdzial 24
- Jest coś o czym nie wiesz...- Cassie zaczela.
- Mianowicie? - Aida schodzila po schodach poprawiając wywijającą się sukienke.
Była ona na tyle krótka ,że po wywinieciu sie ,zaslania tylek tylko paroma centymetrami.
- Szesnaście lat i taka kiecka? Zawsze sie tak ubierasz na imprezy? - Chace podszedl do dziewczyn.
Grr...Znowu on? Nie ma nic lepszego do roboty? A może by go tak zamrozic? Pewnie nie wiedzialby co sie dzieje - myślala.
- Tak sie śmiesznie sklada, że mam siedemnaście lat i ubieram sie tak jak mam na to ochote. Masz z tym jakiś problem? - warknela.
- Żadnego.- roześmial sie. - Gdzie wlaściwie idziemy?
Idziemy? Jakie Idziemy?
Aida popatrzyla na Cassie, a ta spoglądala na nią wzorkiem mówiącym "mialam Ci powiedziec".
- Powie mi ktoś? - ciągnąl chlopak.
W domu przez minute panowala cisza, potem na dól zeszla Daisy.
- Co sądzisz? - spytala brata.
Chwile sie tak na nią gapil, aż w koncu wycedzil.
- Pieknie. Widzisz Aida, powinnaś brać przyklad z Daisy. Patrz jaki ma fajny styl. - Próbowal dopiec dziewczynie.
- Tak się sklada Chace, że to sukienka Aidy, pożyczyla mi ją.
- Otóż to. - Aida wyraźnie się ucieszyla zawstydzeniem przyrodniego brata. - Chodźmy już.
* Kolo apartamentowca *
- Schodzicie? - Aida zadzwonila do dziewczyn.
#Dzwonek domofonu#
- Chyba chce żebyśmy weszly...- Cassie popatrzyla na nadal stojącą Aide.
- No co Ty?! Serio? Nie wpadlabym na to...
Mysli chlopaka krążyly wokól luksusów ,w których jego przyrodnie siostry codziennie sie obracają.
W krótce stali już pod drzwiami Moire.
- Aida! - krzyknela Maicca i rzucila sie na dziewczyne. - Niespodzianka.
- Umm. - wydala z siebie dzwiek. - Że jak?
Popatrzyla na wilczyce jak na niezrownowazoną psychicznie, co nie umknelo stadzie gosci rozmieszczonym po calym apartamencie.
- Nie bede owijala w bawelne...- zaczela Moire. - Zapomnialysmy. Bądźmy szczere , tak bylo. Chcemy Ci to jakoś odplacic. Pozwol nam na to.
Co za glupia sytuacja. I co niby ma zrobic, wyjsc i zepsuc wszystkim noc? Ugh...
- Okay. Wlacz lepiej muzyke, bo Ci ludzie Cie zaraz zlinczują. - wysilila sie na usmiech.
* Jakiś czas później *
- Jego rodzina jest nienormalna. - wiedźma opowiedziala dziewczyną historie o Dereku. - Do tego Ci nowi przybysze w moim domu..- popiła lyk ,ktoregoś z kolei drinka. - Daisy jest okay, ma niezly styl. Zaproponowala mi nawet pomoc w sprzataniu szafy.Ale ten caly Chace...- prychnela. - Arogancki, pewny siebie bufon, nie akceptujący panującej w tym domu monarchi. Czyli mnie na samej górze. - dolala sobie alkoholu.
- Brzmi znajomo. - Moire zabrala glos. - Wiesz ten Chace , jest chyba do Ciebie bardzo podobny.
- Że co prosze...? - zdziwila sie.
- Wiesz...Daj mu szanse. Widzialas sie z nim jeden dzien, a juz go skreslilas. A jak Cassie?
- Cassie. Hmm...-zastanowila sie. - Chyba są w dobrych relacjach. Mieszkają ze sobą już pare dni, wiec sie tolerują.
Maicca zainteresowala sie.
- Wrócilaś do domu?
- Na jakiś czas. Tak bedzie najlepiej.
- Gadalaś z rodzicami na temat powrotu...- wampirzyca ugryzla sie w jezyk.
Aida od razu wiedziala co miala na mysli.
- Nie. Jeszcze nie. - wypila kolejną szklanke trunków. - Wątpie czy pozwolą im teraz wrócic.
- Twoi rodzice czy rada ?
- Oboje. - zamyślila sie. - Gdyby moi rodzice chcieli ich powrotu to Anastasia i Loren byliby tu już jutro.
Wilczyca nie wiedziala o czym rozmawiają.Czemu mają sekrety?
- Kto to Anastasia i Loren? - spytala wprost, czym troszke zbila wiedźme z tropu.
No tak. Przecież nigdy nie rozmawiala o tym z Maiccą.
- Moje rodzenstwo. - alkohol wlewal sie w nią co chwile. - Nigdy się o nich nie zgadalo. - probowala sie usprawiedliwic.
Wilczyca mocno sie zdziwila.
- Ile Ty masz tego rodzenstwa?? - byla w szoku.
- Dużo. - wymsknelo sie wampirzycy.
Rozbawila wiedźme.
- Cassie, Anastasia i Loren to moje prawdziwe rodzenstwo. Daisy i Chace to dzieci mojej mamy z poprzedniego związku.
- Aha. Kiedy dowiedziałaś się o o nich? - miała na myśli Daisy i Chace'a,
- Parę dni temu.
Do apartamentu wszedł Dylan, Moire od razu go zauważyła.
- Muszę do niego iść. - poprosila.
- Leć. - odpowiedzialy chórkiem.
* Godzinę później *
- Ty musisz być Aida. - chlopak podszedl do wilczycy.
- Czemu szukasz Aidy?
Oczywistym okazalo sie ,ze nie mal racji, spochmurnial.
- Sprawa prywatna.
Zignorowal ją i odszedl, a ta pobiegla do przyjaciólki.
- Szuka sie jakieś ciacho. - oparla sie kolo wiedźmy.
- Doprawdy? - ucieszyla sie. - Przystojny?
- Boski. Umięśniony, wysoki brunet.
Do glowy wiedźmy zaczely przyplywac myśli nie godne nasladowania.
- Mówił czego chce?
- Groźnym tonem "SPRAWA PRYWATNA"...- zaakcentowala słowa chlopaka.
- Chyba wiec powinnam przekonac sie o co chodzi. - ucieszyla sie, ze ma pewnego rodzaju misje, dawno sie w to nie bawila. - Który to?
Maicca nakierowala Aide.
- Chyba nie znasz tu za wiele osób.- odezwala sie stojąc za nim.
Chlopak obrocil sie.
- Widząc co poniektórych ,wole ich nie znac. - odpowiedział wyraźnie zaintrygowany jej osobą.
- Czemu wiec tu jesteś? - uśmiechnela sie ,popijając drinka.
- Dużo pytan zadajesz. - uśmiechnąl sie nieśmialo.
Maicca wyraźnie obserwowala ich konwersacje.
Jak ona to robi, że tak latwo nawiązuje kontakty? -myślala.
- Taka już jestem. Wścibska i nachalna. - upila kolejny lyk fioletowej cieczy. - Ale wiekszość ludzi nie narzeka.
Wyraźnie flirtowala z chlopakiem, widziala ,że mu sie to podoba.
- Sluchaj. Gdyby nie to ,że jestem jakby w pracy to napewno bym z Tobą postał i pogadal, bo wydajesz sie ciekawa,ale niestety dopóki nie znajde tu pewnej dziewczyny, nie mam czasu. Znasz może Aide Fairyspell?
- Troche. - oznajmila. - To chyba jej impreza ,no nie?
- Tak, chyba.
- W sumie to znam ją nawet dobrze. Bardzo fajna dziewczyna.
Zainteresowal sie.
- Pokażesz mi ją?
- Pod jednym warunkiem.
Zaintrygowany spytal o co chodzi.
Lubil zagadki.
- Chce wiedziec czemu jej szukasz. - na jej twarz wkroczyl lekko szyderczy uśmieszek.
Chlopak byl w kropce, może jej chyba dać wymijającą odpowiedź?
- Aida Fairyspell to posiadaczka pewnego rodzaju poteżnej sily, która mnie bardzo interesuje.
- Czemu mam wrażenie ,że nie mówisz o sile fizycznej? - uśmiech zbladl.
- Dużo o niej wiesz ,co? - przybliżyl się.
- A Ty, chłopcze? - postanowila ciągnąc zabawe.
Polubil ją. Nie jest tak glupia ,jak inne nastolatki bawiące sie w tym miejscu.
Jest mądrzejsza.
- Jestem Max. Musze ją znaleźć ,albo bede mial klopoty.
Cóż, chyba czas sie ujawnic.
Zaczela powoli odchodzic.
- Jestem Aida. - widziala zdziwienie na jego twarzy. - I tez nie chce
klopotow.
Ostatnie slowa wypowiedziala nadzwyczaj poważnie i poszla do Maiccy, zostawiąc wybitego z tropu Maxa w kącie.
- Co chcial ? - dopadla ją wilczyca.
Dużo by opowiadac, a i tak nic z tej opowiesci nie wyniknie.
- Jakaś sprawa z moją mocą. Nie bede sie w to zaglebiac.
Uslyszały za sobą meski glos.
- Moglibyśmy porozmawiac? W cztery oczy?
Wilczyca niechetnie poszla w inna strone.
- Posluchaj mnie. Pewnie myslisz sobie, ze znalazles naiwną wiedźme,która zapatrzona w twój wygląd zewnetrzny wykona dla Ciebie jakieś trudne zaklecie. Otóż nie Max, czy jak Ci tam bylo. - zaczela odczuwac skutki wypitej ilosci alkoholu.
Rozbawila go.
- Nie uwazam Cie za naiwną. Jesteś jedną z najbardziej przebieglych osób , które kiedykolwiek pozałem. Jestem meskiem odpowednikiem wiedźmy, a Ty potrzebujesz mojej pomocy,żeby nie postradac zmyslów i nie rozwalic naszej planety.
Zaczela powaznie kwestionowac jego zdrowie psychiczne.
- Za dużo wypileś. - poklepala go po ramieniu i probowala odejsc, ale jej nie póścil.
- Nie mam zlych zamiarow.
- To mnie pusc, zanim Ci coś zrobie. - próbowala sie wyrwac.
- Jestem silnieszy, pod każdym wzgledem. Staram się Ci pomóc. - puścil ją. - Panujesz nad mocą? Nie dzieją sie dziwne rzeczy kiedy jesteś zdenerwowana? Nie tracisz kontroli w emocjonujących momentach?
Poważnie sie wystraszyla, skąd on o tym wie?
- Skąd o tym wiesz?- zdenerwowala sie.
- Przechodzilem przez to. - urwal wypowiedź.- Nie mam teraz czasu na rozmowe, znajde Cie jutro.
Ten dzien nie moze byc dziwniejszy.
- A jak zamierzasz to niby zrobic, huh? - byla przemądrzala.
- Przepraszam. - brzmialo szczerze.
- Za co...? - nie dokonczyla zdania.
Poczula przeszywającu ból na rece ,za ktorą ją złapal. Nigdy wczesniej nie czula niczego takiego. Czula jakby ktos kreślil nożem kólka na jej kości, chwilę potem poczula to w calym ciele.
Ból byl nie do zniesienia. W krótce zapadla ciemnosc i chlod.
Tak samo jak poprzednio przepraszam za bledy, typu brak spacji, zamieniona literka, czy brak ogonka. Spowodowane jest to psującą się klawiaturą.
- Mianowicie? - Aida schodzila po schodach poprawiając wywijającą się sukienke.
Była ona na tyle krótka ,że po wywinieciu sie ,zaslania tylek tylko paroma centymetrami.
- Szesnaście lat i taka kiecka? Zawsze sie tak ubierasz na imprezy? - Chace podszedl do dziewczyn.
Grr...Znowu on? Nie ma nic lepszego do roboty? A może by go tak zamrozic? Pewnie nie wiedzialby co sie dzieje - myślala.
- Tak sie śmiesznie sklada, że mam siedemnaście lat i ubieram sie tak jak mam na to ochote. Masz z tym jakiś problem? - warknela.
- Żadnego.- roześmial sie. - Gdzie wlaściwie idziemy?
Idziemy? Jakie Idziemy?
Aida popatrzyla na Cassie, a ta spoglądala na nią wzorkiem mówiącym "mialam Ci powiedziec".
- Powie mi ktoś? - ciągnąl chlopak.
W domu przez minute panowala cisza, potem na dól zeszla Daisy.
- Co sądzisz? - spytala brata.
Chwile sie tak na nią gapil, aż w koncu wycedzil.
- Pieknie. Widzisz Aida, powinnaś brać przyklad z Daisy. Patrz jaki ma fajny styl. - Próbowal dopiec dziewczynie.
- Tak się sklada Chace, że to sukienka Aidy, pożyczyla mi ją.
- Otóż to. - Aida wyraźnie się ucieszyla zawstydzeniem przyrodniego brata. - Chodźmy już.
* Kolo apartamentowca *
- Schodzicie? - Aida zadzwonila do dziewczyn.
#Dzwonek domofonu#
- Chyba chce żebyśmy weszly...- Cassie popatrzyla na nadal stojącą Aide.
- No co Ty?! Serio? Nie wpadlabym na to...
Mysli chlopaka krążyly wokól luksusów ,w których jego przyrodnie siostry codziennie sie obracają.
W krótce stali już pod drzwiami Moire.
- Aida! - krzyknela Maicca i rzucila sie na dziewczyne. - Niespodzianka.
- Umm. - wydala z siebie dzwiek. - Że jak?
Popatrzyla na wilczyce jak na niezrownowazoną psychicznie, co nie umknelo stadzie gosci rozmieszczonym po calym apartamencie.
- Nie bede owijala w bawelne...- zaczela Moire. - Zapomnialysmy. Bądźmy szczere , tak bylo. Chcemy Ci to jakoś odplacic. Pozwol nam na to.
Co za glupia sytuacja. I co niby ma zrobic, wyjsc i zepsuc wszystkim noc? Ugh...
- Okay. Wlacz lepiej muzyke, bo Ci ludzie Cie zaraz zlinczują. - wysilila sie na usmiech.
* Jakiś czas później *
- Jego rodzina jest nienormalna. - wiedźma opowiedziala dziewczyną historie o Dereku. - Do tego Ci nowi przybysze w moim domu..- popiła lyk ,ktoregoś z kolei drinka. - Daisy jest okay, ma niezly styl. Zaproponowala mi nawet pomoc w sprzataniu szafy.Ale ten caly Chace...- prychnela. - Arogancki, pewny siebie bufon, nie akceptujący panującej w tym domu monarchi. Czyli mnie na samej górze. - dolala sobie alkoholu.
- Brzmi znajomo. - Moire zabrala glos. - Wiesz ten Chace , jest chyba do Ciebie bardzo podobny.
- Że co prosze...? - zdziwila sie.
- Wiesz...Daj mu szanse. Widzialas sie z nim jeden dzien, a juz go skreslilas. A jak Cassie?
- Cassie. Hmm...-zastanowila sie. - Chyba są w dobrych relacjach. Mieszkają ze sobą już pare dni, wiec sie tolerują.
Maicca zainteresowala sie.
- Wrócilaś do domu?
- Na jakiś czas. Tak bedzie najlepiej.
- Gadalaś z rodzicami na temat powrotu...- wampirzyca ugryzla sie w jezyk.
Aida od razu wiedziala co miala na mysli.
- Nie. Jeszcze nie. - wypila kolejną szklanke trunków. - Wątpie czy pozwolą im teraz wrócic.
- Twoi rodzice czy rada ?
- Oboje. - zamyślila sie. - Gdyby moi rodzice chcieli ich powrotu to Anastasia i Loren byliby tu już jutro.
Wilczyca nie wiedziala o czym rozmawiają.Czemu mają sekrety?
- Kto to Anastasia i Loren? - spytala wprost, czym troszke zbila wiedźme z tropu.
No tak. Przecież nigdy nie rozmawiala o tym z Maiccą.
- Moje rodzenstwo. - alkohol wlewal sie w nią co chwile. - Nigdy się o nich nie zgadalo. - probowala sie usprawiedliwic.
Wilczyca mocno sie zdziwila.
- Ile Ty masz tego rodzenstwa?? - byla w szoku.
- Dużo. - wymsknelo sie wampirzycy.
Rozbawila wiedźme.
- Cassie, Anastasia i Loren to moje prawdziwe rodzenstwo. Daisy i Chace to dzieci mojej mamy z poprzedniego związku.
- Aha. Kiedy dowiedziałaś się o o nich? - miała na myśli Daisy i Chace'a,
- Parę dni temu.
Do apartamentu wszedł Dylan, Moire od razu go zauważyła.
- Muszę do niego iść. - poprosila.
- Leć. - odpowiedzialy chórkiem.
* Godzinę później *
- Ty musisz być Aida. - chlopak podszedl do wilczycy.
- Czemu szukasz Aidy?
Oczywistym okazalo sie ,ze nie mal racji, spochmurnial.
- Sprawa prywatna.
Zignorowal ją i odszedl, a ta pobiegla do przyjaciólki.
- Szuka sie jakieś ciacho. - oparla sie kolo wiedźmy.
- Doprawdy? - ucieszyla sie. - Przystojny?
- Boski. Umięśniony, wysoki brunet.
Do glowy wiedźmy zaczely przyplywac myśli nie godne nasladowania.
- Mówił czego chce?
- Groźnym tonem "SPRAWA PRYWATNA"...- zaakcentowala słowa chlopaka.
- Chyba wiec powinnam przekonac sie o co chodzi. - ucieszyla sie, ze ma pewnego rodzaju misje, dawno sie w to nie bawila. - Który to?
Maicca nakierowala Aide.
- Chyba nie znasz tu za wiele osób.- odezwala sie stojąc za nim.
Chlopak obrocil sie.
- Widząc co poniektórych ,wole ich nie znac. - odpowiedział wyraźnie zaintrygowany jej osobą.
- Czemu wiec tu jesteś? - uśmiechnela sie ,popijając drinka.
- Dużo pytan zadajesz. - uśmiechnąl sie nieśmialo.
Maicca wyraźnie obserwowala ich konwersacje.
Jak ona to robi, że tak latwo nawiązuje kontakty? -myślala.
- Taka już jestem. Wścibska i nachalna. - upila kolejny lyk fioletowej cieczy. - Ale wiekszość ludzi nie narzeka.
Wyraźnie flirtowala z chlopakiem, widziala ,że mu sie to podoba.
- Sluchaj. Gdyby nie to ,że jestem jakby w pracy to napewno bym z Tobą postał i pogadal, bo wydajesz sie ciekawa,ale niestety dopóki nie znajde tu pewnej dziewczyny, nie mam czasu. Znasz może Aide Fairyspell?
- Troche. - oznajmila. - To chyba jej impreza ,no nie?
- Tak, chyba.
- W sumie to znam ją nawet dobrze. Bardzo fajna dziewczyna.
Zainteresowal sie.
- Pokażesz mi ją?
- Pod jednym warunkiem.
Zaintrygowany spytal o co chodzi.
Lubil zagadki.
- Chce wiedziec czemu jej szukasz. - na jej twarz wkroczyl lekko szyderczy uśmieszek.
Chlopak byl w kropce, może jej chyba dać wymijającą odpowiedź?
- Aida Fairyspell to posiadaczka pewnego rodzaju poteżnej sily, która mnie bardzo interesuje.
- Czemu mam wrażenie ,że nie mówisz o sile fizycznej? - uśmiech zbladl.
- Dużo o niej wiesz ,co? - przybliżyl się.
- A Ty, chłopcze? - postanowila ciągnąc zabawe.
Polubil ją. Nie jest tak glupia ,jak inne nastolatki bawiące sie w tym miejscu.
Jest mądrzejsza.
- Jestem Max. Musze ją znaleźć ,albo bede mial klopoty.
Cóż, chyba czas sie ujawnic.
Zaczela powoli odchodzic.
- Jestem Aida. - widziala zdziwienie na jego twarzy. - I tez nie chce
klopotow.
Ostatnie slowa wypowiedziala nadzwyczaj poważnie i poszla do Maiccy, zostawiąc wybitego z tropu Maxa w kącie.
- Co chcial ? - dopadla ją wilczyca.
Dużo by opowiadac, a i tak nic z tej opowiesci nie wyniknie.
- Jakaś sprawa z moją mocą. Nie bede sie w to zaglebiac.
Uslyszały za sobą meski glos.
- Moglibyśmy porozmawiac? W cztery oczy?
Wilczyca niechetnie poszla w inna strone.
- Posluchaj mnie. Pewnie myslisz sobie, ze znalazles naiwną wiedźme,która zapatrzona w twój wygląd zewnetrzny wykona dla Ciebie jakieś trudne zaklecie. Otóż nie Max, czy jak Ci tam bylo. - zaczela odczuwac skutki wypitej ilosci alkoholu.
Rozbawila go.
- Nie uwazam Cie za naiwną. Jesteś jedną z najbardziej przebieglych osób , które kiedykolwiek pozałem. Jestem meskiem odpowednikiem wiedźmy, a Ty potrzebujesz mojej pomocy,żeby nie postradac zmyslów i nie rozwalic naszej planety.
Zaczela powaznie kwestionowac jego zdrowie psychiczne.
- Za dużo wypileś. - poklepala go po ramieniu i probowala odejsc, ale jej nie póścil.
- Nie mam zlych zamiarow.
- To mnie pusc, zanim Ci coś zrobie. - próbowala sie wyrwac.
- Jestem silnieszy, pod każdym wzgledem. Staram się Ci pomóc. - puścil ją. - Panujesz nad mocą? Nie dzieją sie dziwne rzeczy kiedy jesteś zdenerwowana? Nie tracisz kontroli w emocjonujących momentach?
Poważnie sie wystraszyla, skąd on o tym wie?
- Skąd o tym wiesz?- zdenerwowala sie.
- Przechodzilem przez to. - urwal wypowiedź.- Nie mam teraz czasu na rozmowe, znajde Cie jutro.
Ten dzien nie moze byc dziwniejszy.
- A jak zamierzasz to niby zrobic, huh? - byla przemądrzala.
- Przepraszam. - brzmialo szczerze.
- Za co...? - nie dokonczyla zdania.
Poczula przeszywającu ból na rece ,za ktorą ją złapal. Nigdy wczesniej nie czula niczego takiego. Czula jakby ktos kreślil nożem kólka na jej kości, chwilę potem poczula to w calym ciele.
Ból byl nie do zniesienia. W krótce zapadla ciemnosc i chlod.
Tak samo jak poprzednio przepraszam za bledy, typu brak spacji, zamieniona literka, czy brak ogonka. Spowodowane jest to psującą się klawiaturą.
wtorek, 17 grudnia 2013
Rozdzial 23
- Jestem Max. - chłopak wszedł do domu. - Choć pewnie już od jakiegoś czasu wiesz o moim przyjeździe.
Wydawał się pewny siebie. Oparł się o ścianę i nawiązał z chwilowo zszokowaną blondynką konwersację.
- Dowiedziałam się dopiero wczoraj! - zaprotestowała.- Myślałam ,że tu przybędziesz za tydzień ,albo chociaż parę dni.
- Słuchaj Blondi...Ja się nie muszę nikomu tłumaczyć kiedy i gdzie się zjawię. Rozumiesz?
- Rozumiem. Jednak byłoby milej , gdybym została uprzedzona. - dawała do zrozumienia ,że jest zła.
- I tak nie zostanę w tej ruderze. - uśmiechnął się szelmowsko. - Choć pewnie na to liczyłaś.
W dziewczynie się zagotowało. Co za palant. I co ,że jest jego synem? Ciekawe co by jej zrobiono jakby się na nim pożywiła. Ciekawe jak smakuje jego krew. Zapewne jest słodka , ale zawiera w sobie nutkę goryczy.
- Za samą taką myśl mógłbym Cię załatwić , rozumiesz?! - krzyknął. - Myślisz ,że jak przebywasz w otoczeniu przygłupich nastolatków, to nagle jesteś najmądrzejsza ze wszystkich?! Otóż nie! - walnął blondynką o ścianę, po czym przysunął się do jej ucha i zaczął szeptać. - Jeszcze jedna taka myśl, a po Tobie. To nie ja Cię zabije, nie wyświadczę Ci tej przyjemności, za to dopilnuję ,żeby była to długa i bolesna droga na ten lepszy świat. Rozumiesz?
Odsunął się.
- Jak dokładnie wygląda ta Aida? - poprawił kurtkę.
- Jest...zwyczajna. Nic nadzwyczajnego. Osobiście uważam ,że jest brzydka. - wręcz warknęła, ale zaraz po karcącym spojrzeniu chłopaka zmieniła ton.
- Świetnie! - burknął. - Matt się pewnie nabijał. Mówił ,że była ładna.
- Z pewnością. - musiała się pilnować, aby nie wysunąć kłów i nie wbić się w jego umięśnioną szyję.
- Kiedy ją zobaczę.? - jego entuzjazm wyraźnie zmalał.
- Jutro jej przyjaciółki urządzają imprezę dla niej, zapomniały o jej urodzinach czy coś i teraz chcą odpokutować.
- Wkręć mnie.
Obrócił się i zaczął wychodzić.
- Chwila. - krzyknęła. - Jaki jest plan? Co zamierzasz robić?
- Teraz Blondi, to idę zapisać się do tej nudnie wyglądającej szkoły.
Trzasnął drzwiami.
Max
....................................................
- Wszystko gotowe.
Moire podszkoczyła.
- Jest ładnie.
Pomieszczenie pełne było kolorowych balonów i misek, w których znajdować będzie się alkohol. Na stołach poukładane były jeszcze zapakowane przekąski, a na krańcach stały plastikowe kubki.
- Czyli już nic nie trzeba robić? - Maicca bardzo się z tego faktu ucieszyła.
- Teraz najgorsza część...- wampirzyca westchęła. - Trzeba namówić Aidę ,żeby w ogóle tu przyszła.
Wilczyca otworzyła jedną z paczek chipsów i zaczęła je wyjadać.
- Wszystko z Tobą okay? - Moire spytała Maiccę , co ją zdziwiło.
- Co masz na myśli??
- Jesteśmy tu od szóstej, a ty zjadłaś drożdżówkę, bułkę z serem, potem wypiłaś dwa litry wody, po czym wzięłaś się za ciastka, a teraz jesz trzecią paczkę chipsów. Jak tak dalej pójdzie do jutra skończą nam się zapasy.
- Pomieszało Ci się. Zjadłam dwie drożdżówki, wypiłam litr wody, potem zjadłam półtora opakowania ciastek, po czym zjadłam Ci jogurt , który stał na szafce. A chipsów jem dopiero drugą paczkę. Wcale nie tak dużo. Długo tu jesteśmy.
Moire głupio się na nią popatrzyła.
- Jesteśmy tu dwie godziny...
- Bardzo długie dwie godziny. - wyrwała z rąk Moire resztkę ciastek , które chciała wyrzucić do kosza.
Wampirzyca usiadła na blacie.
- Jesteś pewna ,że wszystko jest jak być powinno?
- Chyba.
- A zabezpieczyliście się z Dook'iem ?
Maicca wyglądała jakby chciała jej wydłubać oczy.
- Że co, proszę?! Po co Ty mnie o to pytasz?
- Tak czy nie?
- Tak. - przemyślała sprawę. - Od drugiego razu już tak.
....................................................
- Jest ktoś w domu? - wiedźma krzyknęła
- Zależy kto pyta.- ze schodów zaczął schodzić jasnowłosy chłopak.
Dziewczyna zdziwila się swobodą z jaką porusza sie po domu.
Przecież przebywa tu pare dni, a do tego jest tu gościem. Nie powinien być choc troche zawstydzony?
- Aida. - oznajmia z wyraźną wyższością w glosie.
Ton dziewczyny zbil go z tropu. Najwyrazniej spodziewal sie niepewnej siebie, zakompleksionej dziewczynki. Cóż , niespodzianka.
- Chace. - zlustrował dziewczynę od góry do dolu. - Nie wyglądasz na 16 lat.
- Nie wyglądasz na głupiego. - uśmiechnęła się i wyminęła go ,uderzając ramieniem.
Co za bufon. Ten ktoś ma być moim bratem.? No chyba nie...
Najpewniej nawet nie wie, czym wyróżnia się nasza rodzina. Moja rodzina - skarciła się w myślach.
- Oh, jesteś. - Cassie przyuważyła Aide.
- Tak, chyba dzisiaj zostanę tutaj na noc. - poprawiła ucho spadającej torebki.
- Fajnie. Coś się stało?
- Do Dereka przyjechała rodzina. - zaczela opowiadac idac do sypialni.
- I co?
- I spalam w hotelu.- zrobila wsciekla mine.
Cassie zdziwiła sie.
- Wywalili Cię?!
- Sama sobie poszlam. Dużo by gadac.
Dziewczyny zmienily temat.
- Poznalas już Chace'a i Daisy? - próbowala się uśmiachac, co nie pomoglo bo Aida i tak popatrzyła na nią morderczym wzrokiem.
- Poznalam denerwującego bufona. - wycedziła i momentalnie się obrócila gdy uslyszala czyjeś chrząkniecie.
Bardzo szczupla i wysoka brunetka powoli podchodzila do dziewczyn. Byla przynajmniej dziesiec centymetrów wyższa od Aidy, nie bylo tego jednak widac gdyż ta miala buty na obcasie.
- Zapewne mówilaś o moim bracie. - uśmiechnela. sie.
- No co Ty Daisy... Aida miała na myśli...
- Tak chodzilo o Twojego brata. - odwzajemniła uśmiech. - Musze iść znaleźć jakieś ciuchy , idziemy gdzieś z Moire i Maiccą.
Obróciła się i zaczela odchodzic kiedy to nagle...
- Chcesz isc? - Cassie zaproponowała Daisy.
Tylko spokojnie, nie możesz jej teraz zabić. Nie przy świadkach - wiedźma powtarzala sobie w myślach.
- Taa. Jak chcesz to chodź... - trzasnela drzwiami od pokoju.
- To jak ? - ciągnela.
- Z checią, weźmiemy Chace'a? - poprosila. - Poznalby kogoś. Jest tu samotny. Choć sam Ci tego nie powie.
- Nie przejmuj sie nią. Ona po prostu potrzebuje czasu ,żeby się uporac z nową sytuacją. Chodźmy , pomożemy jej znalezc cos na to wyjście.
Daisy zmieszala się.
- Nie jestem pewna , czy ona bedzie tego chciala.
- Wierz mi, ona kocha komentowac, mierzyc i kupowac ciuchy. Może u niej zapunktujesz?
Dziewczyny weszly do pokoju wiedźmy.
* Dwadzieścia minut później *
- Twoja szafa jest nieziemska.
Może ta cała Daisy nie jest taka zla? Przynajmniej ma dobry gust. Chociaż tyle.
- Musze ją z niektórych rzeczy oczyścic, nie chodze w polowie tych rzeczy. - przepatrywala wieszaki z ubraniami.
- Moge Ci pomoc. - uśmiechnela sie.
- Okay, ale dopiero za pare dni. Nie mam teraz na to sily.
* Zadzwoniła komórka *
Cassie popatrzyla na wyświetlacz.
- To Derek.- zrobila skwaszoną mine.
Sekundy wydawaly się godzinami. Odebrac? Nie odbierac?
- Zrzuc go. - podjela decyzję.
Daisy nie wiedziala jak sie zachowac.
- Kto to Derek? - wydusila w koncu ?
- Mój chlopak. - zalożyla czarną zmyslową , krótką sukienke,
- I pewnie nie ma nic przeciwko ,że się tak ubierasz?- usmiechnela sie.
- I tak z nami nie idzie.
Udala zobojetnienie.
Daisy nie umknelo ,że dziewczyna oznamile ,że one idą. Wszystkie.
Czyżby ich relacje byly coraz lepsze?
- Czemu nie? - Cassie zaciekawila sie.
Wiedzma usiadla. Co jej szkodzi? Moze im opowiedziec calą historię.
- A jaka jest prawda? Czujesz coś do niego? - spytala najstarsza z dziewczyn po uslyszanej historii.
- Nie wiem czy coś do niego czuje. - oznamila zgodnie z prawda.- Ostatnio coraz bardziej przeszkadza mi nasza różnica wieku. Wiesz... Wydaje mi się ,że on chcialby się ustatkowac. Ja chce się bawic. Szalec. Pic. I nie spac. Po namyśle cofam ostatnie. - uśmiechnela sie.
- Może on czuje ,że Ty tak czujesz?
- Wątpie, on jest we mnie zaślepiony. A ja ... Ja chce wyzwan. Dobra..- przerwala. - Trzeba wam coś wybrac. Moire i Maicca mówily ,że trzeba się ubrac wystrzalowo.
- Moge coś od Ciebie pożyczyc?- zdziwiła sie.
- Bierz co chcesz. Kiedy chcesz. Wiekszosc tych ciuchow nigdy nie była noszona. Rodzice wynagradzaja nam swoją nieobecnośc wysokim kieszonkowym.
Sukienka Cassie
Sukienka Daisy
- A wiec Drogie Panie. Idziemy.
W wielu wyrazach litery nie wystepuja ("ą" itp) , za co bardzo przepraszam.
Niestety psuje mi sie klawiatura.
Wydawał się pewny siebie. Oparł się o ścianę i nawiązał z chwilowo zszokowaną blondynką konwersację.
- Dowiedziałam się dopiero wczoraj! - zaprotestowała.- Myślałam ,że tu przybędziesz za tydzień ,albo chociaż parę dni.
- Słuchaj Blondi...Ja się nie muszę nikomu tłumaczyć kiedy i gdzie się zjawię. Rozumiesz?
- Rozumiem. Jednak byłoby milej , gdybym została uprzedzona. - dawała do zrozumienia ,że jest zła.
- I tak nie zostanę w tej ruderze. - uśmiechnął się szelmowsko. - Choć pewnie na to liczyłaś.
W dziewczynie się zagotowało. Co za palant. I co ,że jest jego synem? Ciekawe co by jej zrobiono jakby się na nim pożywiła. Ciekawe jak smakuje jego krew. Zapewne jest słodka , ale zawiera w sobie nutkę goryczy.
- Za samą taką myśl mógłbym Cię załatwić , rozumiesz?! - krzyknął. - Myślisz ,że jak przebywasz w otoczeniu przygłupich nastolatków, to nagle jesteś najmądrzejsza ze wszystkich?! Otóż nie! - walnął blondynką o ścianę, po czym przysunął się do jej ucha i zaczął szeptać. - Jeszcze jedna taka myśl, a po Tobie. To nie ja Cię zabije, nie wyświadczę Ci tej przyjemności, za to dopilnuję ,żeby była to długa i bolesna droga na ten lepszy świat. Rozumiesz?
Odsunął się.
- Jak dokładnie wygląda ta Aida? - poprawił kurtkę.
- Jest...zwyczajna. Nic nadzwyczajnego. Osobiście uważam ,że jest brzydka. - wręcz warknęła, ale zaraz po karcącym spojrzeniu chłopaka zmieniła ton.
- Świetnie! - burknął. - Matt się pewnie nabijał. Mówił ,że była ładna.
- Z pewnością. - musiała się pilnować, aby nie wysunąć kłów i nie wbić się w jego umięśnioną szyję.
- Kiedy ją zobaczę.? - jego entuzjazm wyraźnie zmalał.
- Jutro jej przyjaciółki urządzają imprezę dla niej, zapomniały o jej urodzinach czy coś i teraz chcą odpokutować.
- Wkręć mnie.
Obrócił się i zaczął wychodzić.
- Chwila. - krzyknęła. - Jaki jest plan? Co zamierzasz robić?
- Teraz Blondi, to idę zapisać się do tej nudnie wyglądającej szkoły.
Trzasnął drzwiami.
Max
....................................................
- Wszystko gotowe.
Moire podszkoczyła.
- Jest ładnie.
Pomieszczenie pełne było kolorowych balonów i misek, w których znajdować będzie się alkohol. Na stołach poukładane były jeszcze zapakowane przekąski, a na krańcach stały plastikowe kubki.
- Czyli już nic nie trzeba robić? - Maicca bardzo się z tego faktu ucieszyła.
- Teraz najgorsza część...- wampirzyca westchęła. - Trzeba namówić Aidę ,żeby w ogóle tu przyszła.
Wilczyca otworzyła jedną z paczek chipsów i zaczęła je wyjadać.
- Wszystko z Tobą okay? - Moire spytała Maiccę , co ją zdziwiło.
- Co masz na myśli??
- Jesteśmy tu od szóstej, a ty zjadłaś drożdżówkę, bułkę z serem, potem wypiłaś dwa litry wody, po czym wzięłaś się za ciastka, a teraz jesz trzecią paczkę chipsów. Jak tak dalej pójdzie do jutra skończą nam się zapasy.
- Pomieszało Ci się. Zjadłam dwie drożdżówki, wypiłam litr wody, potem zjadłam półtora opakowania ciastek, po czym zjadłam Ci jogurt , który stał na szafce. A chipsów jem dopiero drugą paczkę. Wcale nie tak dużo. Długo tu jesteśmy.
Moire głupio się na nią popatrzyła.
- Jesteśmy tu dwie godziny...
- Bardzo długie dwie godziny. - wyrwała z rąk Moire resztkę ciastek , które chciała wyrzucić do kosza.
Wampirzyca usiadła na blacie.
- Jesteś pewna ,że wszystko jest jak być powinno?
- Chyba.
- A zabezpieczyliście się z Dook'iem ?
Maicca wyglądała jakby chciała jej wydłubać oczy.
- Że co, proszę?! Po co Ty mnie o to pytasz?
- Tak czy nie?
- Tak. - przemyślała sprawę. - Od drugiego razu już tak.
....................................................
- Jest ktoś w domu? - wiedźma krzyknęła
- Zależy kto pyta.- ze schodów zaczął schodzić jasnowłosy chłopak.
Dziewczyna zdziwila się swobodą z jaką porusza sie po domu.
Przecież przebywa tu pare dni, a do tego jest tu gościem. Nie powinien być choc troche zawstydzony?
- Aida. - oznajmia z wyraźną wyższością w glosie.
Ton dziewczyny zbil go z tropu. Najwyrazniej spodziewal sie niepewnej siebie, zakompleksionej dziewczynki. Cóż , niespodzianka.
- Chace. - zlustrował dziewczynę od góry do dolu. - Nie wyglądasz na 16 lat.
- Nie wyglądasz na głupiego. - uśmiechnęła się i wyminęła go ,uderzając ramieniem.
Co za bufon. Ten ktoś ma być moim bratem.? No chyba nie...
Najpewniej nawet nie wie, czym wyróżnia się nasza rodzina. Moja rodzina - skarciła się w myślach.
- Oh, jesteś. - Cassie przyuważyła Aide.
- Tak, chyba dzisiaj zostanę tutaj na noc. - poprawiła ucho spadającej torebki.
- Fajnie. Coś się stało?
- Do Dereka przyjechała rodzina. - zaczela opowiadac idac do sypialni.
- I co?
- I spalam w hotelu.- zrobila wsciekla mine.
Cassie zdziwiła sie.
- Wywalili Cię?!
- Sama sobie poszlam. Dużo by gadac.
Dziewczyny zmienily temat.
- Poznalas już Chace'a i Daisy? - próbowala się uśmiachac, co nie pomoglo bo Aida i tak popatrzyła na nią morderczym wzrokiem.
- Poznalam denerwującego bufona. - wycedziła i momentalnie się obrócila gdy uslyszala czyjeś chrząkniecie.
Bardzo szczupla i wysoka brunetka powoli podchodzila do dziewczyn. Byla przynajmniej dziesiec centymetrów wyższa od Aidy, nie bylo tego jednak widac gdyż ta miala buty na obcasie.
- Zapewne mówilaś o moim bracie. - uśmiechnela. sie.
- No co Ty Daisy... Aida miała na myśli...
- Tak chodzilo o Twojego brata. - odwzajemniła uśmiech. - Musze iść znaleźć jakieś ciuchy , idziemy gdzieś z Moire i Maiccą.
Obróciła się i zaczela odchodzic kiedy to nagle...
- Chcesz isc? - Cassie zaproponowała Daisy.
Tylko spokojnie, nie możesz jej teraz zabić. Nie przy świadkach - wiedźma powtarzala sobie w myślach.
- Taa. Jak chcesz to chodź... - trzasnela drzwiami od pokoju.
- To jak ? - ciągnela.
- Z checią, weźmiemy Chace'a? - poprosila. - Poznalby kogoś. Jest tu samotny. Choć sam Ci tego nie powie.
- Nie przejmuj sie nią. Ona po prostu potrzebuje czasu ,żeby się uporac z nową sytuacją. Chodźmy , pomożemy jej znalezc cos na to wyjście.
Daisy zmieszala się.
- Nie jestem pewna , czy ona bedzie tego chciala.
- Wierz mi, ona kocha komentowac, mierzyc i kupowac ciuchy. Może u niej zapunktujesz?
Dziewczyny weszly do pokoju wiedźmy.
* Dwadzieścia minut później *
- Twoja szafa jest nieziemska.
Może ta cała Daisy nie jest taka zla? Przynajmniej ma dobry gust. Chociaż tyle.
- Musze ją z niektórych rzeczy oczyścic, nie chodze w polowie tych rzeczy. - przepatrywala wieszaki z ubraniami.
- Moge Ci pomoc. - uśmiechnela sie.
- Okay, ale dopiero za pare dni. Nie mam teraz na to sily.
* Zadzwoniła komórka *
Cassie popatrzyla na wyświetlacz.
- To Derek.- zrobila skwaszoną mine.
Sekundy wydawaly się godzinami. Odebrac? Nie odbierac?
- Zrzuc go. - podjela decyzję.
Daisy nie wiedziala jak sie zachowac.
- Kto to Derek? - wydusila w koncu ?
- Mój chlopak. - zalożyla czarną zmyslową , krótką sukienke,
- I pewnie nie ma nic przeciwko ,że się tak ubierasz?- usmiechnela sie.
- I tak z nami nie idzie.
Udala zobojetnienie.
Daisy nie umknelo ,że dziewczyna oznamile ,że one idą. Wszystkie.
Czyżby ich relacje byly coraz lepsze?
- Czemu nie? - Cassie zaciekawila sie.
Wiedzma usiadla. Co jej szkodzi? Moze im opowiedziec calą historię.
- A jaka jest prawda? Czujesz coś do niego? - spytala najstarsza z dziewczyn po uslyszanej historii.
- Nie wiem czy coś do niego czuje. - oznamila zgodnie z prawda.- Ostatnio coraz bardziej przeszkadza mi nasza różnica wieku. Wiesz... Wydaje mi się ,że on chcialby się ustatkowac. Ja chce się bawic. Szalec. Pic. I nie spac. Po namyśle cofam ostatnie. - uśmiechnela sie.
- Może on czuje ,że Ty tak czujesz?
- Wątpie, on jest we mnie zaślepiony. A ja ... Ja chce wyzwan. Dobra..- przerwala. - Trzeba wam coś wybrac. Moire i Maicca mówily ,że trzeba się ubrac wystrzalowo.
- Moge coś od Ciebie pożyczyc?- zdziwiła sie.
- Bierz co chcesz. Kiedy chcesz. Wiekszosc tych ciuchow nigdy nie była noszona. Rodzice wynagradzaja nam swoją nieobecnośc wysokim kieszonkowym.
Sukienka Cassie
Sukienka Daisy
- A wiec Drogie Panie. Idziemy.
W wielu wyrazach litery nie wystepuja ("ą" itp) , za co bardzo przepraszam.
Niestety psuje mi sie klawiatura.
piątek, 6 grudnia 2013
Rozdział 22
W czasie kiedy trzech pokaźnie zbudowanych mężczyzn witało się z wampirem czarownica oparła się o framugę i bacznie obserwowała.
Jeden z chłopaków to blondyn, mniej więcej postury Dereka, nie wyglądał na zbyt przyjaźnie nastawionego do świata. Nie zwracał też większej uwagi na Dereka, wydawał się nieobecny.
Parę sekund później, przez zepsute drzwi przeszła Jenna, powitała rodzeństwo z wielką euforią, na jej widok ucieszyli się jednak tylko dwaj bracia.
- Witaj John. - zwróciła się do blondyna. - Długo...
- Tak, całkiem dobrze mi szło unikanie Ciebie. - przerwał jej , popijając koniak, który przed chwilą wlał do szklanki. - Jak to jest być najgłupszą osobą w rodzinie, huh?
Zaczął odchodzić w stronę salonu trącając dziewczynę barkiem.
Aidę trochę zdziwiło ,że stała tam przez nikogo nie zauważona, parę sekund po tych rozmyśleniach Derek wyciągnął ją naprzeciw braci ,aby ją przedstawić.
- Jestem West. Można by powiedzieć ,że najprzystojniejszy w rodzinie. - zażartował całując dziewczynę w rękę.
- Jestem Aida. - rozweseliła się.
- Jestem Akel. - uśmiechnął się blado. - Lepiej , żebym nie całował Cię w rękę. Długo nie jadłem.
Domyśliła ,że to pewnego rodzaju test. Sprawdzają czy ona wie.
- Rozumiem. Chwilkę potem podleciała do nich Jenna, splatając ręce Aidy i Dereka, co ich lekko zdziwiło.
Dziewczyna teatralnie się uśmiechnęła,a chłopak powoli zaczynał rozumieć o co jej chodzi.
- Wiecie drodzy bracia...- zaczęła rozradowana.- Derek wreszcie znalazł tą jedyną.
Złapała się za serce, wszystko wyglądało bardzo komicznie.
Obydwoje przybysze stali zszokowani.
Wyższy się roześmiał.
- Z czego się śmiejesz ,durniu? - spytał z wyrzutem West.- Gratulacje. Cieszę się.
Widać było ,że mówi szczerze.
- Śmieję się bo wczoraj snuliśmy z Desem plany dotyczące wypadu do klubu ze striptizem , ale teraz to chyba nie wypali.
- Raczej nie. - wiedźma odpowiedziała dosadnie ,ale też miło. Rozbawiła wampiry.- Właściwie to , kto to Des?
- Niemiły blondyn, który siedzi tam na kanapie i wypija alkohol Dereka.- odezwał się West.
...................................................
Para padła na łóżko, kończąc tym swoje codzienne wygłupy.
- Duże to mieszkanie. - Dylan zaczął rozmowę.- Po co Ci tyle przestrzeni?
- A czemu mam się ograniczać? Jestem dorosła, mam pieniądze i chciałam je zainwestować w coś co będzie tylko moje, skoro tylko moje to znaczy ,że takie jakie ja chcę. Nie chcę ,żebyś poczuł się urażony ,ale przestań w końcu kwestionować moje decyzje.- oparła się na łokciach.
- Dobra.- odparł zmieszany.- Chodziło mi tylko o to ,że to trochę nie w twoim stylu.
- Sama już nie wiem co jest w moim stylu. Ostatnio mam tyle na głowie! - padła głową w poduszkę.
- Kiedy ostatnio rozmawiałaś z którąś z dziewczyn?
Podniosła głowę.
- Z Maiccą wczoraj, a Aida jak na razie nie odezwała się ode mnie. - próbowała powiedzieć to bez żalu w głosie.
- Ile ze sobą nie rozmawiacie? - zaciekawił się.
- Nie wiem. Przestała się odzywać kiedy się wyprowadziłam od niej czyli dziesiątego. No to w sumie tydzień jutro minie.
- Wyprowadziłaś się od niej dziesiątego? - spytał ją z pewnego rodzaju wyrzutem.
- A coś w tym jest złego? O co Ci znowu chodzi?! - wściekła się.
Chłopak wstał i ubrał na siebie kurtkę.
- Wiesz nie wiem co jest gorsze. To ,że tak szybko zmieniasz się na gorsze czy to ,że obwiniasz o to wszystkich dookoła. - zbulwersował się. - Nie dziwie się ,że się do Ciebie nie odezwała.
- Jak śmiesz?! - wstała.
Szybkim krokiem podszedł do wyjścia.
- Wiesz co było dziesiątego?! Jej urodziny!- wrzasnął po czym zatrzasnął za sobą drzwi.
Stała w tym samym miejscu przez jakiś czas.
Urodziny?
Jak mogła zapomnieć o jej urodzinach? Kiedyś to była dla nich tak wielka rzecz, uroczystość.
Jak mogła zrobić coś takiego w jej urodziny? Widok jej twarzy kiedy jej oznajmiła ,że się wyprowadza - teraz wszystko nabiera sensu.
...................................................
*Przy stole*
- Długo jesteście ze sobą? - spytał Akel.
- Jakiś czas. - Derek nie wdawał się w szczegóły. - Tak właściwie to nie powiedzieliście po co przyjeżdżacie ?
- Musimy obgadać parę spraw.- oznajmił nieco niższy z braci.
- Co masz na myśli? - spytał popijając whisky.
Blondyn zirytował się.
- Miał na myśli ,że nie powiemy Ci dopóki wielmożna panienka - wskazał kieliszkiem na wiedźmę. - sobie stąd nie pójdzie. Zaraz rozgada wszystko przyjaciółeczką z jej fachu i będą problemy! - prawie krzyczał.
- Z mojego fachu?! - lekko się zdenerwowała.
Des parsknął.
- Uważaj na ton ,szmato. Obydwoje wiemy ,że za kasę mojego brata zrobisz z nim wszystko. Ba! Założę się ,że gdybym Ci zapłacił to przespałabyś się ze mną na jego oczach ,tu na stole. Weź lepiej wyjdź zanim Ci coś zrobię.
Zatkało ją, pierwszy raz w życiu czyjeś słowa ją zabolały. Poczuła lekkie ukłucie w sercu. Kolejna osoba mówiąca jej o nieczystych intencjach względem Dereka. Może coś w tym jest? Od dawna przecież wiadomo ,że nie jest aniołkiem. A może jest gorsza niż myślała? Może powinna mu dać spokój?
Może ona sama nie zna swoich intencji? Co właściwie czuje?
- To chyba dobry pomysł. - wstała i zabrała torbę z oparcia krzesła.
Akel i West popatrzyli na blondyna jakby chcieli mu wydłubać oczy.
Zaczęła odchodzić, ale została złapana za rękę.
- Zostań Aida. - prosił Derek. - Proszę.
- Nie Derek. Puść mnie. - poprosiła.
Wyszła.
- Zadowolony jesteś ,idioto? - warknął Akel, w tym samym momencie z pomieszczenia wampirzym tempem wybiegł Derek.
- Oh, błagam Cię. Od razu widać co to za dziewczyna. - odparł.
- Poznałam ją parę dni temu i widzę jak z Derekiem się koło siebie zachowują. Kocha ją, ona jego chyba też. Ty po prostu zazdrościsz. - wtrąciła Jenna, po czym wyszła.
*Na polu*
- Zostań. - przytrzymał dziewczynę za ręce. - Des to idiota, zanim pomyśli ,słowa same wypadają mu z gęby.
- Derek. - zaczęła od głębokiego oddechu. - To jest twoja rodzina i najwyraźniej ma do Ciebie jakąś sprawę, nie będę przeszkadzać.
Zabrała ręce i zaczęła odchodzić.
Zmaterializował się przed nią ,był wyraźnie niezadowolony z obrotu spraw.
- Wrócisz na noc? - spytał niepewien czy powinien ją puścić.
Nie wiedziała co zrobić. Ma tam wrócić po czymś takim? Co się stało z dawną Aidą - myślała. Ona dokopała by temu kolesiowi ,jakby tylko tak pomyślał, tymczasem ona wyszła.
- Nie. - chrząknęła. - Prześpię się dziś gdzie indziej.- próbowała go wyminąć, co jej się nie udało.
- Gdzie?
- Nie wiem. Puść mnie.Chcę sobie stąd iść.
.....................................................................................
Zadzwonił telefon.
- Gdzie jesteś? - spytał męski głos.
- A gdzie mogę być?! To miejsce to jakaś katastrofa!
Zignorował ją.
- Czemu tak długo Ci schodzi z tą wiedźmą?
- Jest...silna. Nie podejrzewałam ,że aż tak. Myślałam ,że jeśli odwrócą się od niej przyjaciółeczki to będzie po niej. Że się załamie, ale chyba źle ją oceniłam.
W głosie faceta słychać było napięcie.
- Miałaś ją tu sprowadzić , nie wywoływać u niej depresję!
- A jak niby mam to zrobić? Ta dziewczyna rozniesie mnie na kawałki! Jej druga strona zaczyna się powoli ujawniać. Myślisz ,że nie poradziłabym sobie ze zwykłą wiedźmą?! Ona staje się coraz silniejsza z każdą minutą. Dosłownie! Za niedługo odkryje co jest ze mną grane, a ja będę miała prze****!
- Nie możesz do tego dopuścić! Ona musi myśleć ,że jesteś Rebeccą. Wszystkie muszą tak myśleć. - zezłościł się. - Przyślę do Ciebie mojego syna. Pomoże Ci.
- Jak sobie to wyobrażasz?! - darła się do słuchawki.
- Ton do cholery. Chyba zapominasz z kim rozmawiasz!
- Przepraszam, ale ona wie jak wygląda Matt. Od razu go pozna. - mówiła znacznie milej.
- Oh. Nie mówię o Matt'ie głupia dziewczyno. Przyślę Maxa.
Dziewczyna była w szoku. W końcu pozna legendarnego Maxa? Max przyjedzie tu do jakieś zwykłej dziewczyny ,której trafiło się zostać trochę silniejszą czarownicą?!
- Mam po niego wyjechać czy coś? - spytała.
- On was znajdzie.
*Koniec rozmowy*
Ktoś zaczął pukać do pokoju.
- Wejdź! - wrzasnęła.
Drzwi odchyliły się , a do pokoju weszła matka Rebeccy.
- Przyszłam Ci tylko powiedzieć,że z tatą na parę dni jedziemy do Cioci Ruddie. Myślę ,że wrócimy za tydzień ,ewentualnie za dwa. Chcesz zostać czy jechać z nami.
- Wolałabym umrzeć. - oznajmiła patrząc wprost na nią.
Była głodna, dawno już się nie pożywiała, ale na niej nie może.On wyciągnąłby z tego konsekwencje.
Po sekundzie kobieta opuściła pomieszczenie.
................................................................................
Moire dzwoniła dzwonkiem do Maiccy.
W końcu drzwi otwarły się ,a ona wleciała do środka niczym strzała.
- Wiesz co było tydzień temu? - wydukała zdyszana.
Wilczyca nie kryła się z myślą ,że wampirzyca jest nienormalna.
- Cześć Moire. Ciebie też miło widzieć.
- Wiesz co było tydzień temu? - powtórzyła się.
- Nie wiem. - zastanowiła się. - Oh. Wiem. Wyprowadziłaś się od Aidy.
- Nie! - zbulwersowała się. - Znaczy tak, ale Aida miała urodziny. Zapomniałyśmy! - prawie się nie popłakała. - To dlatego nie odzywa.
-O cholera. Kompletnie zapomniałam.
- Ja też. Co robimy? - próbowała dojść do siebie.
Maicca nie miała zielonego pojęcia co poczynić.
- Nie mam zielonego pojęcia...
- Hej Moire. - przerwał im Dooke Leison.- Nie wiedziałem ,że tu jesteś.
Stanął w progu. Nie miał na sobie nic oprócz czarnych bokserek ,na których gdzieniegdzie widać było szare paski.
- Nie wiedziałam ,że przeszkadzam. - zaczerwieniła się i spojrzała na Maiccę.
Nie chcąc opowiadać bajek zignorowała jego obecność.
- Urządzimy jej imprezę, u Ciebie, w apartamencie. Co Ty na to? Powinno się jej spodobać. - uśmiechnęła się.
Wampirzycy ulżyło.
- Okay. - uśmiechnęła się.
- Dobra. Teraz spadaj bo mi zrujnujesz noc. - szepnęła i wypchnęła dziewczynę za drzwi.
Prosimy o komentarze.^.^
Jeden z chłopaków to blondyn, mniej więcej postury Dereka, nie wyglądał na zbyt przyjaźnie nastawionego do świata. Nie zwracał też większej uwagi na Dereka, wydawał się nieobecny.
Parę sekund później, przez zepsute drzwi przeszła Jenna, powitała rodzeństwo z wielką euforią, na jej widok ucieszyli się jednak tylko dwaj bracia.
- Witaj John. - zwróciła się do blondyna. - Długo...
- Tak, całkiem dobrze mi szło unikanie Ciebie. - przerwał jej , popijając koniak, który przed chwilą wlał do szklanki. - Jak to jest być najgłupszą osobą w rodzinie, huh?
Zaczął odchodzić w stronę salonu trącając dziewczynę barkiem.
Aidę trochę zdziwiło ,że stała tam przez nikogo nie zauważona, parę sekund po tych rozmyśleniach Derek wyciągnął ją naprzeciw braci ,aby ją przedstawić.
- Jestem West. Można by powiedzieć ,że najprzystojniejszy w rodzinie. - zażartował całując dziewczynę w rękę.
- Jestem Aida. - rozweseliła się.
- Jestem Akel. - uśmiechnął się blado. - Lepiej , żebym nie całował Cię w rękę. Długo nie jadłem.
Domyśliła ,że to pewnego rodzaju test. Sprawdzają czy ona wie.
- Rozumiem. Chwilkę potem podleciała do nich Jenna, splatając ręce Aidy i Dereka, co ich lekko zdziwiło.
Dziewczyna teatralnie się uśmiechnęła,a chłopak powoli zaczynał rozumieć o co jej chodzi.
- Wiecie drodzy bracia...- zaczęła rozradowana.- Derek wreszcie znalazł tą jedyną.
Złapała się za serce, wszystko wyglądało bardzo komicznie.
Obydwoje przybysze stali zszokowani.
Wyższy się roześmiał.
- Z czego się śmiejesz ,durniu? - spytał z wyrzutem West.- Gratulacje. Cieszę się.
Widać było ,że mówi szczerze.
- Śmieję się bo wczoraj snuliśmy z Desem plany dotyczące wypadu do klubu ze striptizem , ale teraz to chyba nie wypali.
- Raczej nie. - wiedźma odpowiedziała dosadnie ,ale też miło. Rozbawiła wampiry.- Właściwie to , kto to Des?
- Niemiły blondyn, który siedzi tam na kanapie i wypija alkohol Dereka.- odezwał się West.
...................................................
Para padła na łóżko, kończąc tym swoje codzienne wygłupy.
- Duże to mieszkanie. - Dylan zaczął rozmowę.- Po co Ci tyle przestrzeni?
- A czemu mam się ograniczać? Jestem dorosła, mam pieniądze i chciałam je zainwestować w coś co będzie tylko moje, skoro tylko moje to znaczy ,że takie jakie ja chcę. Nie chcę ,żebyś poczuł się urażony ,ale przestań w końcu kwestionować moje decyzje.- oparła się na łokciach.
- Dobra.- odparł zmieszany.- Chodziło mi tylko o to ,że to trochę nie w twoim stylu.
- Sama już nie wiem co jest w moim stylu. Ostatnio mam tyle na głowie! - padła głową w poduszkę.
- Kiedy ostatnio rozmawiałaś z którąś z dziewczyn?
Podniosła głowę.
- Z Maiccą wczoraj, a Aida jak na razie nie odezwała się ode mnie. - próbowała powiedzieć to bez żalu w głosie.
- Ile ze sobą nie rozmawiacie? - zaciekawił się.
- Nie wiem. Przestała się odzywać kiedy się wyprowadziłam od niej czyli dziesiątego. No to w sumie tydzień jutro minie.
- Wyprowadziłaś się od niej dziesiątego? - spytał ją z pewnego rodzaju wyrzutem.
- A coś w tym jest złego? O co Ci znowu chodzi?! - wściekła się.
Chłopak wstał i ubrał na siebie kurtkę.
- Wiesz nie wiem co jest gorsze. To ,że tak szybko zmieniasz się na gorsze czy to ,że obwiniasz o to wszystkich dookoła. - zbulwersował się. - Nie dziwie się ,że się do Ciebie nie odezwała.
- Jak śmiesz?! - wstała.
Szybkim krokiem podszedł do wyjścia.
- Wiesz co było dziesiątego?! Jej urodziny!- wrzasnął po czym zatrzasnął za sobą drzwi.
Stała w tym samym miejscu przez jakiś czas.
Urodziny?
Jak mogła zapomnieć o jej urodzinach? Kiedyś to była dla nich tak wielka rzecz, uroczystość.
Jak mogła zrobić coś takiego w jej urodziny? Widok jej twarzy kiedy jej oznajmiła ,że się wyprowadza - teraz wszystko nabiera sensu.
...................................................
*Przy stole*
- Długo jesteście ze sobą? - spytał Akel.
- Jakiś czas. - Derek nie wdawał się w szczegóły. - Tak właściwie to nie powiedzieliście po co przyjeżdżacie ?
- Musimy obgadać parę spraw.- oznajmił nieco niższy z braci.
- Co masz na myśli? - spytał popijając whisky.
Blondyn zirytował się.
- Miał na myśli ,że nie powiemy Ci dopóki wielmożna panienka - wskazał kieliszkiem na wiedźmę. - sobie stąd nie pójdzie. Zaraz rozgada wszystko przyjaciółeczką z jej fachu i będą problemy! - prawie krzyczał.
- Z mojego fachu?! - lekko się zdenerwowała.
Des parsknął.
- Uważaj na ton ,szmato. Obydwoje wiemy ,że za kasę mojego brata zrobisz z nim wszystko. Ba! Założę się ,że gdybym Ci zapłacił to przespałabyś się ze mną na jego oczach ,tu na stole. Weź lepiej wyjdź zanim Ci coś zrobię.
Zatkało ją, pierwszy raz w życiu czyjeś słowa ją zabolały. Poczuła lekkie ukłucie w sercu. Kolejna osoba mówiąca jej o nieczystych intencjach względem Dereka. Może coś w tym jest? Od dawna przecież wiadomo ,że nie jest aniołkiem. A może jest gorsza niż myślała? Może powinna mu dać spokój?
Może ona sama nie zna swoich intencji? Co właściwie czuje?
- To chyba dobry pomysł. - wstała i zabrała torbę z oparcia krzesła.
Akel i West popatrzyli na blondyna jakby chcieli mu wydłubać oczy.
Zaczęła odchodzić, ale została złapana za rękę.
- Zostań Aida. - prosił Derek. - Proszę.
- Nie Derek. Puść mnie. - poprosiła.
Wyszła.
- Zadowolony jesteś ,idioto? - warknął Akel, w tym samym momencie z pomieszczenia wampirzym tempem wybiegł Derek.
- Oh, błagam Cię. Od razu widać co to za dziewczyna. - odparł.
- Poznałam ją parę dni temu i widzę jak z Derekiem się koło siebie zachowują. Kocha ją, ona jego chyba też. Ty po prostu zazdrościsz. - wtrąciła Jenna, po czym wyszła.
*Na polu*
- Zostań. - przytrzymał dziewczynę za ręce. - Des to idiota, zanim pomyśli ,słowa same wypadają mu z gęby.
- Derek. - zaczęła od głębokiego oddechu. - To jest twoja rodzina i najwyraźniej ma do Ciebie jakąś sprawę, nie będę przeszkadzać.
Zabrała ręce i zaczęła odchodzić.
Zmaterializował się przed nią ,był wyraźnie niezadowolony z obrotu spraw.
- Wrócisz na noc? - spytał niepewien czy powinien ją puścić.
Nie wiedziała co zrobić. Ma tam wrócić po czymś takim? Co się stało z dawną Aidą - myślała. Ona dokopała by temu kolesiowi ,jakby tylko tak pomyślał, tymczasem ona wyszła.
- Gdzie?
- Nie wiem. Puść mnie.Chcę sobie stąd iść.
.....................................................................................
Zadzwonił telefon.
- Gdzie jesteś? - spytał męski głos.
- A gdzie mogę być?! To miejsce to jakaś katastrofa!
Zignorował ją.
- Czemu tak długo Ci schodzi z tą wiedźmą?
- Jest...silna. Nie podejrzewałam ,że aż tak. Myślałam ,że jeśli odwrócą się od niej przyjaciółeczki to będzie po niej. Że się załamie, ale chyba źle ją oceniłam.
W głosie faceta słychać było napięcie.
- Miałaś ją tu sprowadzić , nie wywoływać u niej depresję!
- A jak niby mam to zrobić? Ta dziewczyna rozniesie mnie na kawałki! Jej druga strona zaczyna się powoli ujawniać. Myślisz ,że nie poradziłabym sobie ze zwykłą wiedźmą?! Ona staje się coraz silniejsza z każdą minutą. Dosłownie! Za niedługo odkryje co jest ze mną grane, a ja będę miała prze****!
- Nie możesz do tego dopuścić! Ona musi myśleć ,że jesteś Rebeccą. Wszystkie muszą tak myśleć. - zezłościł się. - Przyślę do Ciebie mojego syna. Pomoże Ci.
- Jak sobie to wyobrażasz?! - darła się do słuchawki.
- Ton do cholery. Chyba zapominasz z kim rozmawiasz!
- Przepraszam, ale ona wie jak wygląda Matt. Od razu go pozna. - mówiła znacznie milej.
- Oh. Nie mówię o Matt'ie głupia dziewczyno. Przyślę Maxa.
Dziewczyna była w szoku. W końcu pozna legendarnego Maxa? Max przyjedzie tu do jakieś zwykłej dziewczyny ,której trafiło się zostać trochę silniejszą czarownicą?!
- Mam po niego wyjechać czy coś? - spytała.
- On was znajdzie.
*Koniec rozmowy*
Ktoś zaczął pukać do pokoju.
- Wejdź! - wrzasnęła.
Drzwi odchyliły się , a do pokoju weszła matka Rebeccy.
- Przyszłam Ci tylko powiedzieć,że z tatą na parę dni jedziemy do Cioci Ruddie. Myślę ,że wrócimy za tydzień ,ewentualnie za dwa. Chcesz zostać czy jechać z nami.
- Wolałabym umrzeć. - oznajmiła patrząc wprost na nią.
Była głodna, dawno już się nie pożywiała, ale na niej nie może.On wyciągnąłby z tego konsekwencje.
Po sekundzie kobieta opuściła pomieszczenie.
................................................................................
Moire dzwoniła dzwonkiem do Maiccy.
W końcu drzwi otwarły się ,a ona wleciała do środka niczym strzała.
- Wiesz co było tydzień temu? - wydukała zdyszana.
Wilczyca nie kryła się z myślą ,że wampirzyca jest nienormalna.
- Cześć Moire. Ciebie też miło widzieć.
- Wiesz co było tydzień temu? - powtórzyła się.
- Nie wiem. - zastanowiła się. - Oh. Wiem. Wyprowadziłaś się od Aidy.
- Nie! - zbulwersowała się. - Znaczy tak, ale Aida miała urodziny. Zapomniałyśmy! - prawie się nie popłakała. - To dlatego nie odzywa.
-O cholera. Kompletnie zapomniałam.
- Ja też. Co robimy? - próbowała dojść do siebie.
Maicca nie miała zielonego pojęcia co poczynić.
- Nie mam zielonego pojęcia...
- Hej Moire. - przerwał im Dooke Leison.- Nie wiedziałem ,że tu jesteś.
Stanął w progu. Nie miał na sobie nic oprócz czarnych bokserek ,na których gdzieniegdzie widać było szare paski.
- Nie wiedziałam ,że przeszkadzam. - zaczerwieniła się i spojrzała na Maiccę.
Nie chcąc opowiadać bajek zignorowała jego obecność.
- Urządzimy jej imprezę, u Ciebie, w apartamencie. Co Ty na to? Powinno się jej spodobać. - uśmiechnęła się.
Wampirzycy ulżyło.
- Okay. - uśmiechnęła się.
- Dobra. Teraz spadaj bo mi zrujnujesz noc. - szepnęła i wypchnęła dziewczynę za drzwi.
Prosimy o komentarze.^.^
Subskrybuj:
Posty (Atom)