czwartek, 26 września 2013

Rozdział 11



- Powiesz mi w końcu o co chodziło? – spytał
- Słucham?
-O co chodziło z tym „niczym”?
- Nie wiem o czym mówisz…- udała i zaczęła rozglądać się po domu wampira
Budynek był bardzo luksusowy i schludniejszy niżeli wiedźma by sobie to wyobrażała.
 Turkusowe ściany ozdobione były drogimi obrazami , a w kątach stały niezwykłe rzeźby.
Całości uroku dodawał biały dywan raz po raz zdobiony złotymi nitkami.
Żyrandole były pomieszaniem stylu średniowiecza i nowoczesności.
- Sam wszystko dekorowałeś? – spytała
- Tak – odpowiedział – Posłuchaj… cokolwiek to jest…
- Nie wiedziałam ,że masz tu dom.- nie ukrywała zdumienia
- Lubię czasem posiedzieć sam , w ciszy…- dał za wygraną
- Rozumiem – udała
- Mam pytanie – uśmiechnął się
- Co? – zmrużyła oczy
- Co z kolacją?
- Nie jestem odpowiednio ubrana…- popatrzyła na siebie


- Wyglądasz ładnie.
- Ah..naprawdę? – droczyła się
- Tak…- odpowiedział po czym uraczył dziewczynę pocałunkiem w sam środek szyji…
……………………….
-Co robimy? – spytała się Maicca
- Jak myślisz co robi Aida? – odpowiedziała Moire
- Yy…no wiesz, nie trudno się domyślić…- uśmiechnęła się
- Błagam Cię..! – wampirzyca się oburzyła – Derek się zakochał, a ona go tylko wykorzystuje…
- Skąd wiesz ,że jest zakochany? – zdziwienie zalało jej twarz
Wampirzyca zatrzymała się i obdarzyła Maiccę dziwnym spojrzeniem.
- Widziałam jak na nią patrzy…Nawet zaproponował ,żeby u niego trochę pomieszkała. On nie cierpi dzielić z kimś domu! Znam go na tyle dobrze ,że wiem ,że nie traktuje jej jako pierwszą lepszą…
- A skąd wiesz ,że Aida nie czuje tego samego ,huh? Czasami bywasz naprawdę ślepa wiesz…?
- Oh,proszę! – zdenerwowała się – Aida go wykorzystuje bo czuje się przy nim bezpiecznie bo wie ,że on jej nic nie zrobi ,a jeśli przyjdzie co do czego to ,że ją obroni!
- Taka była przedtem…- zaczęła wilczyca – Przecież włączyła emocje ,prawda? Skoro to zrobi to musiała poczuć coś silnego…Może właśnie do niego? – dodała już w myślach – Ostatnio jesteś strasznie cięta dla Aidy ,wiesz?
- Ona mnie po prostu ostatnio denerwuje…- popatrzyła na wilczycę
- Wcale nie. Zazdrościsz jej bo ona może sobie włączać i wyłączać emocje jak pstryczek od światła ,a u Ciebie to skomplikowane… Ale to nie oznacza ,że możesz tak na nią napadać zawsze jak te emocje włączy czy wyłącz...
- Dobra! – przerwała – Możemy zmienić temat..? Co dziś robimy?
- A nie idziesz przypadkiem do kina z Dylanem? – Maicca zdziwiła się
- O mój…! Kompletnie zapomniałam..!Agrrrr….Szybciej…znaczy ja lecę – pocałowała z policzek wilczycę i pognała wampirzym tempem.
…………………………………..
- Możemy zostać w domu – Derek odsunął się i zaproponował
- A co chcesz w tym domu robić? – uśmiechnęła się wiedźma
- Nadrobimy kolację… Albo po prostu napijemy się wina – dodał po głębszym namyśle
- Brzmi dobrze…
- Odpowiem na twoje pytania ,a Ty odpowiesz na moje. Wolałbym nie musieć Cię hipnotyzować do wydobycia informacji…- wyraz jego twarzy był połączeniem rozbawienia i rozczarowania
- Ha ha…bardzo śmieszne…- zakpiła
- Nie próbowałem być śmieszny – wytłumaczył wręczając Aidzie kieliszek i odsuwając przed nią krzesło.
Chwile potem siedział naprzeciwko.


- A więc…-zaczął – Cassie. Kto to? Boisz się jej? Czemu u Ciebie zostaje? I czemu patrzysz się na mnie jakbyś chciała mi wydrapać oczy?
- Cassie to moja siostra. Mamy tyle samo lat, ale ja jestem starsza…- w jej głosie dało się wyczuć nutkę wyższości – To nie tak ,że się jej boję, ona jest nieprzewidywalna. – zamyśliła się – Kiedy miałyśmy po 14 lat trafiłyśmy do ośrodka dla niesfornych paranormalnych. – parsknęła – Nazywa się Stubborn Borny. Niefajne miejsce. Codziennie pobudka o 5 rano i od 6 do 12 ćwiczenia wysiłkowe byleby Cię tylko zmęczyć , potem od 13 do 18 lekcje typu matematyka…zwyczajne przedmioty. A od 18:30 do 22:00 nauki samokontroli nad mocą , wpajali nam jak się robi różne ziółka itp. Nie można było tam mieć telefonów , komputerów ani telewizorów, codziennie o 23:30 musisz już być w łóżku ,albo dostajesz powiedźmy nadprogramową godzinę ćwiczeń na następne 2 dni i zamiast wstawać o 5 to wstajesz o 4… Ćwiczenia polegały na tym ,że nosiliśmy sygnety ,które zabierały nam moc i miałeś się bić..a raczej bronić samą ludzką siłą, chociaż i tak nie wygrasz bo trener każdą dziewczynę ustawia z chłopakiem…także codzienny łomot masz zagwarantowany. Masz walczyć aż druga osoba nie będzie mogła ustać, wtedy trener nakłada na Ciebie jakiś czar i w pół godziny dochodzisz do siebie. Brzmi dobrze , ale nadal nie masz swojej mocy ,a te pół godziny…Wydaje Ci się jakbyś tam leżał przez tydzień i powolutku się goił. Ja wyszłam z tego ośrodka po roku.
- Czemu tam trafiłaś…trafiłyście?
- Parę dni przed 14 urodzinami – zaczęła – Cassie zaczęła dziwnie się zachowywać. Nikt specjalnie na to uwagi nie zwracał bo nasza rodzina zawsze była dziwna. – uśmiechnęła się – Z dnia na dzień się jej pogarszało aż pewnego dnia „weszła” przez sen do mojego umysłu i zabiła za pomocą mojej mocy dwóch gości ze szkoły ,których nie lubiła. Nawet jakbym chciała nie mogłam nic zrobić…Byłam w moim ciele ,ale tylko jako obserwator...Niestety rodzice mi nie uwierzyli i zatrudnili jakiegoś speca od „czarów marów”. Ten powiedział ,że to Cassie mną sterowała ,ale powiedział też ,że jakbym chciała to mogłabym się w każdej chwili obudzić…Parę dni potem byłam z nią w Stubborn Borny, które oczywiście zajęło się tym aby sprawa ucichła. Jak już tam pobyłam rok tu „weszli” mi do głowy i BUM…nagle okazało się ,że jednak nie mogłam się obudzić bo nie dość ,że weszła mi do głowy to także wstrzyknęła mi jakieś świństwo ,które mnie otumaniło… Nie boje się jej, nienawidzę jej…A rok w SB był najgorszym w moim życiu.
- Czemu chciała ich śmierci? – chłopak nie był w stanie nic innego wykrztusić
- Nie mam pojęcia, moja kolej! – jej twarz zalała ulga
- Pytaj.- przeciągnął się
- Sposób na zabicie starego wampira to…- uniosła brwi w znaku zapytania
- Nie ma sposobu…- obnażył zęby w boskim uśmiechu
Dodatkowego uroku dodawało mu przyciemnione światło w salonie.
Pokój urządzony był skromnie ale też z klasą.
- Słucham? – wystękała osłupiała
- Stare wampiry jak ja…- wskazał na siebie palcem – umierają tylko wtedy kiedy chcą.
- Co to znaczy? – dociekała
- To znaczy ,że mogłabyś wbić teraz we mnie nawet i sto kołków ,a i tak by mi nic nie zrobiły. Ale kiedy będę chciał umrzeć, to znaczy załamię się psychicznie lub coś w tym stylu to wystarczy ,że mnie podpalisz ,ale jak już wcześniej wspomniałem kołek…- przerwał – Masz dziwną minę , wiesz?
- Tak, to trochę frustrujące ,że ja mogę zostać zabita na tyle różnych sposobów ,kiedy na Ciebie nie ma nawet jednego…
- Pytasz o coś jeszcze czy moja kolej? – zapytał zrelaksowany
- Ależ pytaj…- odpowiedziała nalewając sobie kolejną kolejkę wina.
- Z iloma facetami spałaś?
Dziewczyna o mało się nie udławiła.
- Hę? – próbowała dojść do siebie po dość kompromitującej sytuacji
- Czysta ciekawość..- po raz kolejny odsłonił boskie zębiska
- Mówił Ci ktoś ,że ciekawość to pierwszy stopień do piekła?
- Zmieniasz temat? – roześmiał się – Ja jestem cząstką piekła..
- Oprócz Ciebie czy z Tobą?
- Oprócz…
- Z jednym – połknęła zawartość kieliszka – Nie wydajesz się zdziwiony.
- Tak przeczuwałem…Może i jesteś kochliwa… Jak to Cię Moire nazwała ,ale się szanujesz. To widać.
- Oh, naprawdę? Co Ty nie powiesz..? – uśmiechnęła się
Sielankę przerwał dzwonek do drzwi i chociaż dziewczyna była tu jako gość to przy drzwiach była pierwsza. Otworzyła drzwi i sexownie oparła się o framugę.
- Rezydencja Blacka…- oniemiała – Co do…?!

4 komentarze:

  1. Super ;P Czekam na kolejny !

    OdpowiedzUsuń
  2. genialne! czekam na kolejną część :D
    ale zaginął gdzieś wątek o Rebece, co z nią?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko się wyjaśni w kolejnych rozdziałach ;-)

      Usuń