piątek, 5 lipca 2013

Rozdział 7



- Co ?!! – dziewczyny zerwały się na równe nogi. – Jak to jej nie ma ?!
- Tak jak słyszycie ! – wkurzyła się Maicca i wyprostowała momentalnie marszcząc brwi – ale z tych wybuchów wnioskuję, że jest blisko… - Moire odwróciła się błyskawicznie do okna.
- Cholera – na zewnątrz wszędzie  unosiły się tumany dymu i kurzu.. Wampirzyca spojrzała jednoznacznie w oczy wilczycy.. – Łowcy.

………………………………………………………

Dla Aidy nic już się nie liczyło. Szła przez miasteczko ciskając dookoła piorunowe kule. W środku miała już tylko pustkę.. Pustkę, którą wypełniała złość. „Mega złość” – pomyślała wiedźma rzucając kolejną kule w budynek stojący na jej drodze. Przeszła obojętnie przez zgliszcza, które po nim pozostały. Ręce świeciły jej nowymi wyładowaniami i wtedy go zobaczyła..
- Proszę, proszę.. Wiedziałem, że przyjdziesz prędzej czy później.. Jak widzę wcześniej – uśmiechnął się triumfalnie opierając o jeszcze stojący dom.
- Co za zaszczyt…! Sam przywódca ! No nie wierzę ! – odparowała Aida zgryźliwie po czym cisnęła wielką kulą ognia
- Nie tak ostro – zrobił zręczny unik. – Ale, ale.. Zdaje się, że mam coś co do ciebie należy…
- Często się tak powtarzasz ? – wiedźma dawała upusty swojej złości atakując przeciwnika. Właściwie sprawiało jej to przyjemność.. a gdyby tak go jeszcze trafić.. uśmiechnęła się złośliwie.
- Poznajesz ? – Łowca uśmiechnął się wyciągając przed siebie rękę z .. naszyjnikiem. Czas się zatrzymał. Stała i patrzyła. – Biedny Hoyt.. potrzebował cię.. naszyjnik wysyłał ci mocne impulsy…nawet ja je czułem, ale ty ich nie czułaś.. A on nadal mógł żyć.. Ale nie.. Bo ktoś zgubił ten wisiorek.. – drażnił się z nią. – Och i popatrz jak się role odwróciły.. Teraz ty potrzebujesz pomocy, ale też jej nie dostaniesz.. dziewczynki sobie smacznie śpią więc ci raczej nie pomogą – na jego usta wypłyną złośliwy uśmiech. – Wszyscy mówią ,że jesteś naprawdę odważna, chyba zaczynam wierzyć…Chociaż w tym przypadku odwaga łączy się z głupotą – wyszczerzył zęby
- Jesteś pewny ?! – dobiegł krzyk zza Aidy i z ruin wyszły Maicca razem z Moire.
- A już myślałem, że zostawicie tego walca dla nas – Łowca zaśmiał się ponuro.
- Dorwę go kiedyś – zwróciła się Maicca do towarzyszek.
- No to  właśnie masz okazję – uśmiechnęła się wampirzyca odsuwając na bok. Można powiedzieć, że to był jeden idealnie zorganizowany zespół.
- No to zaczynamy – powiedziała wilczyca uderzając nadal nie kontaktującą wiedźmę w twarz i błyskawicznie się schylając. Usłyszała nad sobą tylko głuchy syk który wydały kule Aidy.
- Za co ?!! – wkurzyła się wiedźma.
- Ale przynajmniej go trafiłaś – uśmiechnęła się Maicca wskazując dymiący się płaszcz Łowcy.
- Wolałabym celniej – Aida posłał jej uśmiech grozy.
W momencie kiedy Łowca próbował ugasić swój czarny płaszcz, Moire nie zwlekając dłużej wyrwała mu naszyjnik i rzuciła Aidzie, która momentalnie go ubrała. Aida nie czekając na to co zamierzają zrobić jej przyjaciółki podeszła do Łowcy i zaczęła go dusić.
- Żałosne – wyburczał – Nawet dusić nie potrafisz bez użycia mocy
Po ostatnim zdaniu wrzasnął , a wszystko co usłyszały dziewczyny to przeraźliwy odgłos łamanej kości.
- Aida. Nie chcesz go zabić…-podeszła do niej Moire
- Zabił Hoyta – odpowiedziała spokojnie
- Pomyśl zabijesz go teraz, a co potem..? Nie zwrócisz w ten sposób życia Hoytowi…- oznajmiła Maicca
- Czyli mam go tak po prostu puścić?!Czy wam się na mózg rzuciło..?!
- Nie to mam na myśli! Weźmy go do do domu…Dowiemy się gdzie przetrzymują ludzi ! - krzyknęła Maicca
- Wy paskudztwa – zakrztusił się – Nie jesteście ludźmi – jęknął z bólu – Moi ludzie znajdą mnie, a wtedy wszystkie skończycie tak jak biedny Hoyt
- Aida…
Zanim dziewczyna dokończyła wiedźma przeniosła ich wszystkich do piwnicy, pomieszczenie było naprawdę straszne…ciemne i ponure.
- Zamierasz go posadzić na podłodze i przesłuchiwać?! – spytała jadowitym tonem wiedźma, podczas gdy Łowca powoli dochodził do siebie
- Nie.. zmienię i za każde nieodpowiedziane pytanie będę atakować..- uśmiechnęła się Maicca po czym jak powiedziała tak też zrobiła
- Gdzie są ludzie? – pytała Moire
- Wiecie, że macie lukę w pieczęci?-spytał rozbawionym tonem – Jestem zaproszony i to przez samą właścicielkę – spojrzał na Aidę siedzącą na kanapie – Będę mógł tu wejść kiedy tylko będę chciał
- O ile przeżyjesz – uśmiechnęła się Moire
Maicca zaczęła warczeć i zbliżać się do chłopaka, kiedy już wyszczerzyła kły i miała zaatakować… do pomieszczenia wpadła Reb.
- Miałam w głowie blokadę i…O mój…- dopiero teraz zauważyły nad czym , nad kim stały dziewczyny…


 Łowca



Masz pomysł na nową notkę? Masz tak samo wybujałą wyobraźnię jak my?;-p Pisz swoje pomysły na inez5959@wp.pl ;-)

czwartek, 4 lipca 2013

Rozdział 6



- Fajnie ,że zostałaś…- zapewniła Moire Rebeccę
- Tak…Słuchaj to może nieodpowiednie pytanie…Jak zostałaś wampirem?
- W 1525 - zaczęła - udałam się na bal maskowy, miałam na sobie długą poszerzaną na dole suknię i złotą maskę. Ujrzałam go. Był inny niż wszyscy, jak się później okazało manipulował mną. Był przystojny, szarmancki ,ale i biło od niego „Nie igraj ze śmiercią” cóż…poigrałam i mam tego skutki. Jako nastolatka musiałam opuścić rodzinę i wyruszyć w świat w poszukiwaniu nowych ludzi do pożywienia się. Nie zawsze byłam taka jaka jestem teraz. Korzystałam z życia w wampirzym stopniu i nie przejmowałam się nikim innym. Wiesz wampir ma taki włącznik. Możemy włączać i wyłączać uczucia, emocje…człowieczeństwo. O ile wyłączyć jest banalnie prosto, to włączenie jest bardzo trudne.
- Tylko wampiry mają włącznik? - zapytała-Mam na myśli czy Maicca i Aida go mają?
Dziewczyna westchnęła, długo się wahała czy odpowiedzieć na to pytanie. W tych okolicznościach najbezpieczniej jest wiedzieć jak najmniej, łowcy mogą wykorzystać nawet najbardziej nieistotne na pierwszy rzut oka rzeczy.
- Maicca nie ma-zamknęła oczy i przez minutę zastanawiała się co Aida może jej zrobić-Aida…ona ma pewnego rodzaju włącznik…
- Pewnego rodzaju?
- Kiedy wampir wyłączy człowieczeństwo, to nadal ma w środku takie odczucie to co robisz teraz jest dobre albo złe, i choć raczej się wtedy tym nie przejmujesz to to wiesz. Kiedy wiedźma wyłączy swoje uczucia w środku nie ma nic, jedyne uczucie jakie może pozostać to złość. Nie obchodzi ich rodzina, przyjaciele…nic-wampirzyca zamyśliła się nad czymś
- Nad czym rozmyślasz? - spytała Reb podpierając się na łokciach
Dziewczyny były teraz w sypialni Moire .Reb , Moire i Maicca spały razem na łożu Moire. Było ono na tyle wielkie ,że  pomieściły się i każda miała dla siebie dużo miejsca.
- O Aidzie-odpowiedziała i wyraźnie posmutniała
- Tak, to straszne co się stało…On był dla niej ważny prawda? Ten Hoyt…- spytała, a chwilę potem zaczęła się zastanawiać czy powinna – Albo nie mów, to w sumie Aidy sprawa…
- Aida i Hoyt dorastali razem, mieszkali razem odkąd byli mali dokąd Aida skończyła 15 lat. Hoyt jest…był w naszym wieku… znaczy w waszym wieku. Był jak Aida tylko nie tak opryskliwy, głupi, nieinteligentny , dumny, wredny i wygadany - po ostatnim zdaniu posłała Rebecce znaczący uśmiech – Hoyt to był jeden z tych chłopaków ,w których chcesz się zakochać , poślubić , mieć dzieci i dom z ogródkiem i się zestarzeć…
- O tym marzysz? Żeby się zestarzeć?
- Spójrz na to z mojej perspektywy , ja się nigdy nie zestarzeję…nigdy nie będę mogła mieć dzieci. Do końca życia utknęłam w ciele nastolatki.  Nie będę kłamać , jest dużo plusów bycia wampirem , ale jest tyle samo minusów – spojrzała na Reb i zmieniła temat – O czym Ty tak rozmyślasz?
- Jej mama wydaje się taka miła…
Nie dane było jej dokończyć bo nagle zwłoki ułożone między nimi zaczęły się wiercić , w efekcie czego się obudziły.
- O czym tak dyskutujecie?
- O tym jak obrzydliwie się ślinisz podczas snu..-Moire zrobiła skwaszoną minę po czym wybuchła śmiechem, za co została zrzucona z łóżka – Osz Ty…
Wampirzyca wstała i usiadła obok pozostałych dziewczyn.
- Aida nadal śpi? – przerwała ciszę Maicca
- Albo siedzi u siebie w pokoju…nie wiem.
- Dajmy jej może dzień luzu. Niech sobie posiedzi sama, pomyśli. Jutro ją będziemy męczyć – oznajmiła jednocześnie pytając Maicca
- Tak. To będzie chyba najlepsza opcja…Co sądzisz Reb?
-Umm…Nigdy nie byłam w podobnej sytuacji , ale z filmów wiem ,że osoba ,która właśnie straciła kogoś bliskiego nie powinna siedzieć sama, bo..-rozmyślała jak najlepiej ująć w słowa swoje myśli – może zrobić coś głupiego…
- Idziemy do niej? - spytała Moire
- Nie jestem pewna czy Aida chciałaby teraz ze mną spędzać czas. Ona potrzebuje teraz przyjaciół, ja jestem ledwie koleżanką…- odpowiedziała Rebecca
- Pójdę do niej sama…- zaproponowała wilczyca
- Ok - odpowiedziały chórem
Dziewczyna wyszła z pokoju, zostawiając Moire i Reb same.
- Wiesz…Pewnie uznasz ,że mam fatalne wyczucie czasu…- zaczęła Reb – Za tydzień mamy bal , zazwyczaj jest on na koniec roku, ale ktoś z góry uznał ,że w tym roku będą trzy…
- Przyjdziemy - uśmiechnęła się 
- Aida będzie chciała?
-Nie będzie miała wyboru…- powtórnie wyszczerzyła zęby w uśmiechu – Ona zaczyna Cię lubić, samo to ,że pozwoliła Ci zostać … Jakby Cię nie lubiła to by Cię najzwyczajniej w świecie wywaliła…nie przejęłaby się nawet patrzącą na nią matką..Ahh no tak Pani Regina…Ona jest miła, taka pogodna duszyczka…Ale potrafi zawalczyć o swoje…Raz jak Aida , żeby ją zdenerwować zwaliła z domu dach – oczy Rebeccy poszerzyły się – Aida miewa głupie pomysły jeśli chodzi o wkurzanie ludzi, ale do rzeczy.. Goniła ją przez 5 kilometrów , aż obydwie opadły z sił - uśmiechnęła się – Potem miała szlaban na 4 dni i musiała siedzieć w domu…
- Cztery dni? Niedowiary –przewróciła oczami
- Jej rodzice to złoci ludzie, ale nie znają się na wychowaniu dzieci… Aida ma trójkę rodzeństwa, to może być dla Ciebie szok, ale ona jest najmilsza z nich, najbardziej potulna , no chociaż…jakby się zastanowić jej siostra Cassie jest taka sama jak ona…Ale reszta…-  wampirzyca zdała sobie sprawę z tego co zrobiła i zaniemówiła – Słuchaj! Ona nie może wiedzieć ,że Ci o nich powiedziałam…Rozumiesz? Opowiedziała mi to wszystko w zaufaniu…Przysięgnij!
- Ale co opowiedziała?!
- Po prostu przysięgnij…
- Przysięgam…
Rozmowa dobiegła końca gdyż do pokoju wleciała zdyszana wilczyca, bełkocząc coś niezrozumiałego przez zadyszkę.
- Powtórz! Nie dysz tak..! – podniosła ton wampirzyca
- Nie ma jej! – krzyknęła rozhisteryzowana 


Prosimy o komentarze ;-)

środa, 3 lipca 2013

Rozdział 5





- Mam napięty grafik-podeszła do butelki whisky - i  własny alkohol
Po czym napiła się z kryształowej szklanki wpatrując się w człowieka.
- Oj no proszę!
- No, chodź!
Oczy Aidy znowu poczerniały co nie umknęło Rebecce.
- Rany…Ty!Matko!
- Spokojnie - uspokajała ją Moire
- Wiedziałam ,że z Tobą coś jest nie tak-Aida uśmiechnęła się sama do siebie i ruszyła na przód - Czym jesteś? Nie każ mi użyć siły…
Po ostatnim zdaniu oczy wiedźmy jakby rozpromieniły się.
- Człowiekiem - oparła spokojnie
- Aha, a ja jednorożcem…
- Cicho - głos Moire przerwał Aidzie co jej się zdecydowanie nie spodobało, Moire czegoś nasłuchiwała
Wydawało się to dziwne gdyż panowała śmiertelna cisza.
- Twoi rodzice przyjechali - oznajmiła
- Znowu?! To już 3 raz w przeciągu 2 miesięcy, chyba zaczynają brać rodzicielstwo na poważnie…- na twarz wiedźmy wpłynął grymas.
- Wyjechali tydzień temu…trochę za wcześnie przyjechali - Maicca spoważniała
Aida wyraźnie się zaniepokoiła.
- Aida!-zawołał z dołu głos o konsystencji 1000 różnych dzwoneczków
- Moje piętro, drugi salon - zawołała matkę wiedźma
- Zejdź szybko!
- Chwilunia - zwróciła się do dziewczyn wiedźma
- Spoko - odpowiedziały chórem wszystkie oprócz Reb, ta była w swego rodzaju szoku
Aida poszła.
- Zaczyna Cię lubić! - powiedziała Rebecce Moire
- Ty tak na serio?!
- Kiedy to prawda, już byś była martwa jakby tak nie było…- Maicca
................................................................................
- Trzeci raz w domu? Czyżby zaczęło Ci się nudzić? - uśmiechnęła się Aida
- Usiądź proszę-matka
- Okay - rzuciła wiedźma niepewnym tonem
- Posłuchaj…chodzi o Hoyta…
- Ohh…- od razu jej przerwała - Przyjeżdża? Kiedy? - Aida aż poskakiwała
Hoyt to jej ulubiony kuzyn, od zawsze świetnie się dogadywali. Razem odkryli swoje tajemnicę. Hoyt to męska wersja wiedźmy.
- Słuchaj…Hoyt poszedł ze znajomymi na imprezę i….
- Rany!A kto tego nie robi? Znowu zaczynasz wykład o używkach i bezpieczynym sexie?!
- Daj mi dokończyć…
- Yhy..no dawaj..- wiedźma oparła się o fotel wyraźnie znudzona - ja rozumiem…nie chcesz być młodą babcią , ale błagam…Co 2 wasze przyjazdy wykład o sexie?!
- Może gdybyś nosiła innego rodzaju ciuchy…- matka zaczęła się unosić, ale jej przerwano
- Koniec rozmowy- wiedźma zaczęła odchodzić
- Hoyt nie żyje…- kobieta ledwo panowała nad emocjami - Zaatakowali ich łowcy…
Wiedźma stała jak wryta, w międzyczasie na dół zeszły dziewczyny.
- Dzień Dobry Pani - przywitały się wszystkie
- Witam-odparła w pośpiechu-Moire ,Maicca chodźcie pomożecie mi w czymś - Szybciej!
Moire ,Maicca i matka Aida przeszły do pobliskiego pokoju…
- Więc…czy masz coś przeciwko…- zaczęła Rebecca, ale sama sobie przerwała - Coś się stało?
Wiedźma nie odpowiedziała. Reb zaczęła się niepokoić.
- Ymm..Aida?
- Co chcesz? - odpowiedziała ,dzięki czemu Reb poczuła wielką ulgę
- Stało się coś?
- Nie! Nic! Jedynie mój kuzyn umarł ,a ja nic nie poczułam bo zgubiłam cholerny naszyjnik…Jakbym go miała to nic by się nie stało, wiedziałabym ,że coś jest nie tak i bym to sprawdziła..Ahh i tak nie zrozumiesz! - wiedźma już chciała wejść na górę kiedy….
- Wiesz ,że tak nie jest…
- Słucham..?!
- Nie wszystko jest twoją winą tylko dlatego ,że masz jakieś zdolności ,których inni nie mają. Mając je możesz zrobić tyle dobrych rzecz ,że w głowie mi się to nie mieści, ale nie dasz rady powstrzymać tych złych. Nikt nie da…Oto chodzi w życiu ,że raz dzieje się coś złego, a raz dobrego…A Ty w większości nie masz na to wpływu…Choćbyś nie wiem jak się starała…Śmierć twojego kuzyna nie jest Twoją winą..- odważyła się na przemowę Rebecca, a ku jej zaskoczeniu wiedźma nie odpowiedziała nic sarkastycznego
- Może..- odpowiedziała zmieszana - Idę spać…nie wiem chcesz zostać to zostań , nie to idź..Rób co chcesz.. Jak coś masz tu parędziesiąt wolnych sypialni…Pa
.........................................................................
- Łowcy zabili Hoyta - oznajmiła Moire i Maicce Pani Regina, matka Aidy
- O mój…- dziewczyny nie wiedziały co powiedzieć, ale wiedziały do czego zmierza rozmowa.
- Musicie na siebie bardziej uważać…oni są wszędzie, czyhają …kto wie czy nie ma ich teraz na podwórku…dlatego też założę na dom pewnego rodzaju pieczęć.. Każda osoba aby dostać się na podwórko będzie musiała zostać zaproszona…
- Ale.. ludzie.. przecież się domyślą ,że coś jest nie tak jak będzie ich odpychać niewidzialna siła…
- To nie będzie tak wyglądało…jeśli ktoś wejdzie na podwórze bez zaproszenia, będzie się bardzo źle czuł.. ból nie do wytrzymania…i będzie miał w głowie myśl ,że musi wyjść z podwórza ,że to mu pomoże.
- Ok..-odparły chórem.
- Was pomijam .. nie zakładam na was tej pieczęci, czujcie się jako mieszkańcy - uśmiechnęła się blado -…Kiedy tylko założę tą pieczęć muszę wracać do pracy, to cud ,że mogłam teraz przyjechać…Pa dziewczynki.

           Mama Aidy


Prosimy o komentowanie, wyraź swoją opinię..dużo to dla nas znaczy ;-).