środa, 3 lipca 2013

Rozdział 5





- Mam napięty grafik-podeszła do butelki whisky - i  własny alkohol
Po czym napiła się z kryształowej szklanki wpatrując się w człowieka.
- Oj no proszę!
- No, chodź!
Oczy Aidy znowu poczerniały co nie umknęło Rebecce.
- Rany…Ty!Matko!
- Spokojnie - uspokajała ją Moire
- Wiedziałam ,że z Tobą coś jest nie tak-Aida uśmiechnęła się sama do siebie i ruszyła na przód - Czym jesteś? Nie każ mi użyć siły…
Po ostatnim zdaniu oczy wiedźmy jakby rozpromieniły się.
- Człowiekiem - oparła spokojnie
- Aha, a ja jednorożcem…
- Cicho - głos Moire przerwał Aidzie co jej się zdecydowanie nie spodobało, Moire czegoś nasłuchiwała
Wydawało się to dziwne gdyż panowała śmiertelna cisza.
- Twoi rodzice przyjechali - oznajmiła
- Znowu?! To już 3 raz w przeciągu 2 miesięcy, chyba zaczynają brać rodzicielstwo na poważnie…- na twarz wiedźmy wpłynął grymas.
- Wyjechali tydzień temu…trochę za wcześnie przyjechali - Maicca spoważniała
Aida wyraźnie się zaniepokoiła.
- Aida!-zawołał z dołu głos o konsystencji 1000 różnych dzwoneczków
- Moje piętro, drugi salon - zawołała matkę wiedźma
- Zejdź szybko!
- Chwilunia - zwróciła się do dziewczyn wiedźma
- Spoko - odpowiedziały chórem wszystkie oprócz Reb, ta była w swego rodzaju szoku
Aida poszła.
- Zaczyna Cię lubić! - powiedziała Rebecce Moire
- Ty tak na serio?!
- Kiedy to prawda, już byś była martwa jakby tak nie było…- Maicca
................................................................................
- Trzeci raz w domu? Czyżby zaczęło Ci się nudzić? - uśmiechnęła się Aida
- Usiądź proszę-matka
- Okay - rzuciła wiedźma niepewnym tonem
- Posłuchaj…chodzi o Hoyta…
- Ohh…- od razu jej przerwała - Przyjeżdża? Kiedy? - Aida aż poskakiwała
Hoyt to jej ulubiony kuzyn, od zawsze świetnie się dogadywali. Razem odkryli swoje tajemnicę. Hoyt to męska wersja wiedźmy.
- Słuchaj…Hoyt poszedł ze znajomymi na imprezę i….
- Rany!A kto tego nie robi? Znowu zaczynasz wykład o używkach i bezpieczynym sexie?!
- Daj mi dokończyć…
- Yhy..no dawaj..- wiedźma oparła się o fotel wyraźnie znudzona - ja rozumiem…nie chcesz być młodą babcią , ale błagam…Co 2 wasze przyjazdy wykład o sexie?!
- Może gdybyś nosiła innego rodzaju ciuchy…- matka zaczęła się unosić, ale jej przerwano
- Koniec rozmowy- wiedźma zaczęła odchodzić
- Hoyt nie żyje…- kobieta ledwo panowała nad emocjami - Zaatakowali ich łowcy…
Wiedźma stała jak wryta, w międzyczasie na dół zeszły dziewczyny.
- Dzień Dobry Pani - przywitały się wszystkie
- Witam-odparła w pośpiechu-Moire ,Maicca chodźcie pomożecie mi w czymś - Szybciej!
Moire ,Maicca i matka Aida przeszły do pobliskiego pokoju…
- Więc…czy masz coś przeciwko…- zaczęła Rebecca, ale sama sobie przerwała - Coś się stało?
Wiedźma nie odpowiedziała. Reb zaczęła się niepokoić.
- Ymm..Aida?
- Co chcesz? - odpowiedziała ,dzięki czemu Reb poczuła wielką ulgę
- Stało się coś?
- Nie! Nic! Jedynie mój kuzyn umarł ,a ja nic nie poczułam bo zgubiłam cholerny naszyjnik…Jakbym go miała to nic by się nie stało, wiedziałabym ,że coś jest nie tak i bym to sprawdziła..Ahh i tak nie zrozumiesz! - wiedźma już chciała wejść na górę kiedy….
- Wiesz ,że tak nie jest…
- Słucham..?!
- Nie wszystko jest twoją winą tylko dlatego ,że masz jakieś zdolności ,których inni nie mają. Mając je możesz zrobić tyle dobrych rzecz ,że w głowie mi się to nie mieści, ale nie dasz rady powstrzymać tych złych. Nikt nie da…Oto chodzi w życiu ,że raz dzieje się coś złego, a raz dobrego…A Ty w większości nie masz na to wpływu…Choćbyś nie wiem jak się starała…Śmierć twojego kuzyna nie jest Twoją winą..- odważyła się na przemowę Rebecca, a ku jej zaskoczeniu wiedźma nie odpowiedziała nic sarkastycznego
- Może..- odpowiedziała zmieszana - Idę spać…nie wiem chcesz zostać to zostań , nie to idź..Rób co chcesz.. Jak coś masz tu parędziesiąt wolnych sypialni…Pa
.........................................................................
- Łowcy zabili Hoyta - oznajmiła Moire i Maicce Pani Regina, matka Aidy
- O mój…- dziewczyny nie wiedziały co powiedzieć, ale wiedziały do czego zmierza rozmowa.
- Musicie na siebie bardziej uważać…oni są wszędzie, czyhają …kto wie czy nie ma ich teraz na podwórku…dlatego też założę na dom pewnego rodzaju pieczęć.. Każda osoba aby dostać się na podwórko będzie musiała zostać zaproszona…
- Ale.. ludzie.. przecież się domyślą ,że coś jest nie tak jak będzie ich odpychać niewidzialna siła…
- To nie będzie tak wyglądało…jeśli ktoś wejdzie na podwórze bez zaproszenia, będzie się bardzo źle czuł.. ból nie do wytrzymania…i będzie miał w głowie myśl ,że musi wyjść z podwórza ,że to mu pomoże.
- Ok..-odparły chórem.
- Was pomijam .. nie zakładam na was tej pieczęci, czujcie się jako mieszkańcy - uśmiechnęła się blado -…Kiedy tylko założę tą pieczęć muszę wracać do pracy, to cud ,że mogłam teraz przyjechać…Pa dziewczynki.

           Mama Aidy


Prosimy o komentowanie, wyraź swoją opinię..dużo to dla nas znaczy ;-).

5 komentarzy: